[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Elizabeth Chandler
Pocałunek Anioła
Kissed by an Angel
Przełożyła Dorota Strukowska
Pat i Dennisowi
15 października 1994 roku
R
OZDZIAŁ
1
– Nawet nie wiedziałam, jak romantycznie może
być na tylnym siedzeniu – powiedziała Ivy,
rozsiadając się wygodnie i uśmiechając się do
Tristana. Potem ominęła go wzrokiem, spoglądając
na bałagan na podłodze samochodu. – Może
powinieneś wyjąć krawat z tego starego kubka z
Burger Kinga.
Tristan sięgnął po niego i skrzywił się. Cisnął
ociekający krawat na przód auta, po czym z
powrotem usiadł obok Ivy.
– Auć! – Zapach zgniecionych kwiatów wypełnił
powietrze.
Ivy roześmiała się głośno.
– Co cię tak bawi? – spytał Tristan, wyciągając
zza siebie zmiażdżone róże, ale sam także się śmiał.
– A co jeśli ktoś przejeżdżał obok i zobaczył
kościelną naklejkę twojego ojca na zderzaku?
Tristan rzucił kwiaty na przednie siedzenie i
znowu przyciągnął Ivy do siebie. Wodził palcem po
jedwabnym ramiączku jej sukienki, a potem czule
pocałował ją w ramię.
– Powiedziałbym mu, że byłem z aniołem.
– Och, co za mowa!
– Ivy, kocham cię – odpowiedział. Jego twarz
nagle spoważniała.
Wpatrywała się w niego, a następnie przygryzła
wargę.
– Dla mnie to nie jest jakaś gra. Kocham cię, Ivy
Lyons, a ty kiedyś mi uwierzysz.
Otoczyła go ramionami i mocno uścisnęła. –
Kocham cię,
Tristanie Carruthersie – szepnęła w jego
szyję. Ivy mu wierzyła – i ufała jak nikomu na
świecie. Pewnego dnia będzie miała dość odwagi,
żeby powiedzieć to głośno. Kocham cię, Tristanie.
Wykrzyczy to z okna. Rozwiesi transparent nad
szkolnym basenem.
Doprowadzenie się do porządku zajęło im kilka
minut. Ivy znów zaczęła się śmiać. Tristan
uśmiechnął się i patrzył na nią, gdy usiłowała
poskromić burzę złotych włosów – co okazało się
zbytecznym trudem. Później uruchomił samochód,
wyjeżdżając po kamieniach i koleinach na wąską
drogę.
– Ostatni rzut oka na rzekę – odezwał się, gdy
droga ostro zakręcała, oddalając się od wody.
Czerwcowe słońce, które opadało nad
zachodnim skrajem krajobrazu Connecticut, rzucało
smugi światła na same czubki drzew, oprószając je
złotem. Kręta droga wślizgnęła się do tunelu
utworzonego przez klony, topole i dęby. Ivy czuła się
tak, jakby wraz z Tristanem zanurzała się w falach;
zachodzące słońce migotało w górze, a ich dwoje
poruszało się razem w przepaści błękitu, fioletu i
ciemnej zieleni. Tristan zapalił przednie reflektory.
– Naprawdę nie musisz się spieszyć –
powiedziała Ivy. – Już nie jestem głodna.
– Popsułem ci apetyt?
Pokręciła przecząco głową.
– Chyba to szczęście całą mnie wypełnia –
odparła łagodnie.
Auto mknęło naprzód i ostro weszło w zakręt.
– Mówiłam, że nie musimy się spieszyć.
– To dziwne – mruknął Tristan. – Zastanawiam
się, co... – Przelotnie spojrzał na swoje stopy. – To
nie wygląda...
– Zwolnij, dobrze? Nieważne, jeśli się trochę
spóźnimy... Och!
– Ivy wskazała przed siebie. – Tristanie!
Coś przedarło się przez krzaki na drogę. Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gackt-camui.opx.pl