[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Horomanski Michal - Zazdrosc i medycyna
2007-05-08
MichałChoromański
Zazdrośćimedycyna
Tom
Całośćwtomach
PolskiZwiązekNiewidomych
ZakładWydawnictwiNagrań
Warszawa1989
Tłoczonownakładzie20egz.
pismempunktowymdlaniewidomych
wDrukarniPZN,
Warszawa,ul.Konwiktorska9
Pap.kart.140gkl.III_Bą1
Całośćnakładu100egz.
PrzedrukzWydawnictwa
Poznańskiego,Poznań,1979
PisałA.Galbarski,
korektydokonali:
J.Andrzejewskai
M.Kalbarczyk
Ogodziniesiódmejwieczoremw
całymmieściezgasłoświatło.
WtedywłaśniestaryWidmar
zapaliłzapałkęiwściekły
popatrzyłnazegarek.Człowiek,
naktóregoczekał,spóźniłsię
juŜprawieokwadrans.Tobyło
niedowiary!Widmarrozpiąłna
piersiguzikikamizelki,gdyŜ
zrobiłomusięduszno,i
podszedłdookna."Cosięstało
zeświatłem?"pomyślał.Pienił
sięzrozpaczyigniewu:
Strona 1
 Horomanski Michal - Zazdrosc i medycyna
2007-05-08
piętnastominutoweoczekiwanie
wyczerpałogodoreszty.Nie
wiedział,cotomogłoznaczyć.
Człowiek,naktóregoczekał,
odznaczałsiępunktualnościąi
jemuwrównejmierzezaleŜałona
spotkaniu."Jagonauczę!"
powtarzałWidmarsapiąci
kaszląc.Znowuzapaliłzapałkęi
spojrzałnazegarek.Wskazówka
docholery!nieprzesunęłasię
nawetnawłos.Sapałtak
gwałtownie,Ŝezapałkigasłymu
wrękujednapodrugiejjakna
wietrze.Świecynieznalazł.
WtedyporazdrugizbliŜyłsię
dootwartegooknaiwyjrzał
przeznie,opartypiersiąi
brzuchemoparapet.Gorący
podmuchwichrurozwiałmu
natychmiastsiwiejącąbrodęi
powpychałkłakiwłosówdo
rozwartychust,potemwyrwał
spodkamizelkikrawatichłosnął
nimstaregoWidmarapo
zmienionejzlękuigniewu
twarzy.
Naulicybyłoszaro.Jedynie
narogu,gdzieogródWidmara
wyrywałsięzzabudowań,przez
sztachetyibramękraśniały
jesiennedrzewa.Kołobramypo
kostkiwrdzawychliściachstał
stróŜ.
Czemuzgasłoświatło?
krzyknąłWidmarochrypłym
głosem.Byłdoprowadzonydo
pasji.
Towcałymmieścieodrzekł
stróŜ.
Psiakrew!iWidmarzamknął
okno.
Otejsamejmniejwięcejporze
wdługim,białymkorytarzu
pewnegogmachuzadzwoniłdzwonek
porazpierwszy.
Wtedywłaśniewmieszkaniu
krawcaGoldadziecijego,
pięcioletniadziewczynkaAnielka
idziewięcioletniBoruch,bawiły
sięjakgdybynicwchowanego.
Wtymmieszkaniuzgaszenie
światłaprzeszłobezwiększego
wraŜenia,wpokojuibeztego
byłojasno,byłpiątekina
stolepokrytymbiałymobrusem
paliłysięświece.
Strona 2
 Horomanski Michal - Zazdrosc i medycyna
2007-05-08
PopatrzpowiedziałaAnielkanaulicyzgasła
latarnia.
Miałaczarne,wijącesię
włosy,brudnełapskainosw
sadzy.
Mamlatarnięwbrzuchu
odpowiedziałBoruchniechętnie.
Wielkidziwakbyłztego
chłopaka.
Otejsamejporzemonter
rozdzielczy,IzaakGold,brat
krawca,tensam,któryprzed
chwiląwyłączyłprądw
elektrowni,trzymałrękęna
dźwigniiwołałnacałąhalę
maszyn:
Cosięstało?!Cholery!!
Miasteczkotonęłowszarawej,
jesiennejmgle,tylkona
skrzyŜowaniuulic,niedaleko
domustaregoWidmarakraśniały
jaworyiklony.
StaryWidmarwybiegłnaganek
bezczapki.Wydałomusię,Ŝe
ktośzapukał,lecznikogonie
było.Wiatrrzuciłmuwtwarz
kupąkrwawychliści.Widmar
zamachałpięścią:
PrzecieŜniemamjuŜczasu
czekaćnaniegodłuŜej!teraz
zgardłajegoopróczpomruków
wściekłościwyrywałysięłkania.
Wtejwłaśniechwiliw
wielkim,białymgmachu,
połoŜonymnakońcumiasta,po
razdrugirozległsiędzwonek.
Zarazpotemjakaśkobietaw
bielizeświecąwrękupobiegła
cotchuwzdłuŜkorytarza.Wtedy
dzwonekustał.
MiasteczkopogrąŜonew
ciemnościachodpoczywało.Sennie
przesuwałysięczarnesylwetki
przechodniów.WduŜych
lustrzanychszybachkawiarni
widaćbyłomarmurowestoliki,
skąpooświetloneświecami.
Cośsięstałonaelektrowni!
krzyknąłstróŜdoWidmara.
Gorącywicherprzylegałdo
twarzyjakkompres.Płonące
liściewirowałydokoła,jak
gdybyzpodziemianagle
wybuchnęłypłomienie.Jesienne,
purpuroweliścielatałyi
wznosiłysięwemglenadmiastem
nibyczerwonapara.
Strona 3
 Horomanski Michal - Zazdrosc i medycyna
2007-05-08
Wtenczaswwielkim,białym
gmachupoparuchwilach
zmechanizowanejbieganiny
nastąpiłaznowugrobowacisza.
Bramawyjazdowarozwarłasię
bezszelestnieiwielkie,czarne
autowyjechałozniej,miękko
kołyszącsięnaresorach.Nagle
zmieniłobiegipomknęłoz
maksymalnąszybkością,trąbiąci
wyjącklaksonem.
MałaAnielkasiadłapodoknem
izapłakała:
Czemutatanieidzie?...
Miałzarazwrócić.
Tatamawbrzuchulatarnię
wysapałchłopak.Byłoto
najdziwniejszedzieckospośród
dzieci.Popatrzyłnasiedem
świecpalącychsięnastole,
potemspojrzałprzezokno:mgła
iczerwoneliście.Słyszysz,
jakgratrąbka?Tosamochód.
ElektrotechnikIzaakGoldnie
wypuszczałzrąkdźwignii
wymyślałnacałąelektrownię:
Czydowieciesięwreszcie,co
sięstało?Ścierwy!...Starał
sięukryćwzruszenie.Gdyprzed
chwiląwyłączyłprąd,krewmu
sięrzuciładogłowy,awsercu
miałniepokójiciekawość.
śylastarękajednakniedrgnęła.
NaskrzyŜowaniuulic,przed
gankiemswegodomu,staryWidmar
chodziłtamizpowrotem.
Niedowiemsięniczego
mamrotałzrozpaczonyniczego
sięniedowiem...
Klaksonwył.Czarnalimuzyna
mknęłazszybkością110km.
Wówczastowłaśnienaulicy
Batorego,kołopomnikawielkiego
męŜastanu,człowiek,naktórego
czekałWidmarnieszczęśliwy
krawiecAbrahamGold,ojciec
AnielkiiBorucha,brat
elektrotechnikawyciągnąłobie
ręceprzedsiebie,spojrzałw
nieboizastygł.
Tragediapolegałanatym,Ŝe
staryWidmarmiałmłodąŜonę.
Gdybyusłuchałswoich
znajomych,wybrałbylepsządolę
inieoŜeniłbysięwcale.
Niestety,przeklętechoreserce
Strona 4
 Horomanski Michal - Zazdrosc i medycyna
2007-05-08
ciągnęłogodosypialnitortur,
wktórejbyłynoŜyce,noŜyczkii
szczypce,potwornematnie,z
którychniemoŜnabyłosię
wydostać.Ktowie,ilelat
musiałjeszczeczekać,poŜerany
niepewnością,gdykaŜdaminuta
byłaigłąwbijanąpodpaznokcie,
anocrozŜarzonymŜelazem,na
którymsmaŜyłsięŜywcem.
Albowiemniemaokrutniejszej
nadniepewnośćmęki,jakrównieŜ
niemagranicpodłości,najaką
sięzdobyćmoŜeprawdziwa,
wielkamiłość!
Otakiejpodłościmyślał
Widmar,gdytydzieńtemuspotkał
krawcaAbrahamaGolda.
KrawiecAbrahamGoldbył
bardzobrzydkimstaruszkiemo
gołębimsercu.Zatakiego
przynajmniejmieligowszyscy
klienci.Leczokazałosię
później,Ŝebyłoinaczej.
Słuchaj,Goldpowiedział
Widmar,gdytylkousiedliobaj
natarasiemiejskiejkawiarni
słuchaj,Gold.Przyszłomi
jednakdogłowy,Ŝetowszystko
jestnędznymnabieraniemztwej
strony.
Gorącyjesiennywicherdął
gwałtownymipodmuchami.
Łopotałypłóciennemarkizyniby
Ŝaglebiałewgranatowepasy.
Ech,niechpantakniemówi
odrzekłkrawieczesmutkiem.
Oparłsiwowłosą,pomarszczoną
twarznaprawejręce,potem
oparłjąnalewejipatrzyłna
Widmaranieruchomowyblakłymi,
łzawiącymisięoczami.Wzrok
ten,zupełnieniedorzeczny,
sprawiłWidmarowiwyraźną
przykrość.Byłprzeczulonyi
podejrzewałkaŜdego,nawet
biedakakrawca,Ŝenimpogardza.
Dlaczegopantakprędkosię
zestarzał?zapytałnistąd,ni
zowąd.Zrobiłomusięjakoś
zimnoiczułinstynktownywstręt
dotejzasuszonejtwarzy.
DlategomoŜeporazpierwszy
powiedziałdoGolda:"pan".
Niechpanspojrzynamnie.
Jesteśmyprawdopodobniewjednym
wieku,aleniechpanzobaczy,
Strona 5
  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gackt-camui.opx.pl