[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Judy Christenberry
Para za parą
PROLOG
- Dobro oddziela od zła bardzo cienka linia. Mam na­
dzieję, że my stoimy po właściwej stronie - powiedziała
Shelby Cook, przeglądając stronę internetową biura po­
dróży. - To chyba trochę głupio jechać na wakacje tak
szybko po pogrzebie mojej matki, nie sądzisz?
- W zasadzie od dziesięciu lat już nie była twoja matką,
kochanie, i dobrze o tym wiesz. Zrobiłaś dla niej wszyst­
ko, co mogłaś. Nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia.
- Kay odchyliła się i zamknęła oczy, chcąc uniknąć dal­
szych pytań.
Kay Cook była osobą szczerą i uczciwą do szpiku kości,
jednak teraz uknuła pewien spisek. Miała tylko nadzieję,
że sprosta temu zadaniu.
- Cieszę się, że pośredniczyłaś w moich kontaktach
z mamą. Była głęboko nieszczęśliwą osobą, zwłaszcza że
jej drugie małżeństwo okazało się bardzo nieudane.
- Byłaś jedynym światełkiem w jej smutnym życiu.
Właśnie dlatego namówiłam ją, by cię odwiedziła. Była
miłą osobą, ale nie miała szczęścia do mężczyzn.
- Dlaczego mój ojciec ją zostawił?
Pytanie wytrąciło Kay z równowagi. Odwróciła twarz,
by ukryć targające nią emocje.
160
Judy Christenberry
- Ojciec? Nigdy o niego nie pytałaś.
- No tak, bo ilekroć próbowałam czegoś się dowiedzieć,
mama wpadała w histerię. - Wzruszyła ramionami. - Kie­
dy trochę podrosłam i zobaczyłam, jak matka zachowuje
się w obecności mężczyzn, zaczęłam podejrzewać, że być
może wina nie leżała po stronie ojca.
- Próbowałaś go odszukać?
- Nie. Jakoś sobie poradziłam bez niego. A on nigdy się
ze mną nie skontaktował. To przecież o czymś świadczy.
- Rozumiem. - Kay kliknęła na obrazek hotelu położo­
nego tuż przy plaży. - Kto wie, być może to już wkrótce
się zmieni.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
W Honolulu powitało je wspaniałe słońce. Shelby wes­
tchnęła z rozkoszą.
- Och, to prawdziwy raj.
Kay zwróciła twarz ku słońcu i uśmiechnęła się.
- A widzisz, jednak miałam rację. Zasłużyłaś na odpo­
czynek, zresztą jeśli bardzo chcesz, możesz się uczyć na­
wet na plaży.
- Masz rację. Trzy lata studiów prawniczych dało mi
w kość i przyda mi się trochę oddechu. - Jednak to nie był
jedyny powód, dla którego przyjechały na Hawaje. Kay
umówiła się tu z mężczyzną, z którym od piętnastu lat
prowadziła korespondencję. - Na pewno już nie możesz
się doczekać spotkania z twoim facetem.
- On nie jest mój - sprostowała Kay. - Ostatnio widzie­
liśmy się, gdy byliśmy nastolatkami. Kiedy dowiedział się
o moim przyjeździe, zaproponował, że pokaże nam Ha­
waje.
- Bardzo miło z jego strony - powiedziała Shelby,
a w duchu przysięgła sobie, że jeśli ten facet rozczaruje
Kay, natychmiast go spławi. Przynajmniej tyle mogła zro­
bić dla kochanej ciotki.
Gdy dotarły do hotelu, Shelby zaproponowała:
162
Judy Christenberry
- Najpierw się rozpakujemy, a potem może pójdziemy
na spacer? Na noc zostawimy otwarte drzwi balkonowe.
Chłodna bryza ukołysze nas do snu.
- Tu jest naprawdę cudownie.
Zaczęły się rozpakowywać, ale przerwał im dzwonek
telefonu. Kay pierwsza dopadła aparatu.
- Cześć, Dan. Tak, już jesteśmy.
Shelby wiele słyszała o Danie Jacksonie. On i Kay by­
li sąsiadami w Clevelandzie, ale potem Dan wyprowadził
się na Oahu. Nigdy jednak nie przestali prowadzić oży­
wionej korespondencji. Dan był najbliższym przyjacie­
lem Kay, zresztą nie miała ich wielu. Przez ten czas, kie­
dy Shelby z nią mieszkała, ciotka rzadko umawiała się na
randki. Może dlatego, że musiała się zaopiekować czter­
nastoletnią siostrzenicą. Shelby wciąż dręczyły z tego po­
wodu wyrzuty sumienia.
Jej matka, Kordelia, niezbyt interesowała się córką.
Wielokrotnie próbowała ułożyć sobie życie, lecz z opła­
kanym skutkiem. Do tego stopnia nie dbała o dobro cór­
ki, że gdy jej drugi mąż próbował zgwałcić Shelby, matka
stanęła po jego stronie. Co więcej, oskarżyła córkę, że ta
chciała go uwieść.
To oskarżenie mocno ją zabolało. Nienawidziła tego
mężczyzny i kto wie, jak by się to wszystko skończyło,
gdyby nie interwencja ciotki, która na szczęście była wte­
dy z wizytą u Kordelii. W tym czasie w drugim pokoju
Shelby szarpała się z ojczymem. Podarł jej bluzkę i próbo­
wał ściągnąć stanik. Okładała go pięściami, za co wymie­
rzył jej siarczysty policzek. Wtedy zaczęła krzyczeć.
Kay usłyszała jej krzyk, wpadła do pokoju i zdzieliła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gackt-camui.opx.pl