[ Pobierz całość w formacie PDF ]

                                       

                                       

                                       

                                       

                             Alfred Cholewiński  SJ

                                       

                             A B C  chrześcijaństwa

           

           

           

           

              Przedmowa

            Wprowadzenie

            KERYGMAT APOSTOLSKI

            Jezus nie tylko otworzył nam Niebo (okrojone przyjęcie  Dob-

         rej Nowiny)

            Skąd człowiek czerpał szczęście na początku?

            Skąd człowiek usiłuje czerpać szczęście po Upadku?

            Dwie funkcje Krzyża Chrystusowego

            Ratunkiem dla grzesznika -- Krzyż,  Zmartwychwstanie  i  Dar

         Ducha Świętego (kerygmatpozytywny)

            By uniknąć faryzeizmu...

            Zło innych czyni mnie lepszym -- Jezusem Chrystusem (Kazanie

         na Górze)

            Niewidzialny Bóg chce być faktem empirycznym (misja  Kościo-

         ła)

            Chrzest - "początkiem" Życia Chrystusa w nas

            Religie naturalne czekają na chrześcijaństwo

            Realizujący obietnice zbawienia Bóg spotyka się z  wolnością

         człowieka (wiara biblijna)

            Zbawienie według świata i według Jezusa Chrystusa

            Stojące na głowie sprawy społeczno -- polityczne  Jezus  po-

         stawił na nogi

 

 

 

           

            1. Przedmowa

           

             Gdyby w upalnym dniu, nam spragnionym, podano dwie szklanki

         wody informując, że w pierwszej wodazostała zaczerpnięta z ujś-

         cia Wisły do Bałtyku, a w drugiej pochodzi z samych źródeł Wis-

         ły, bez wahaniasięgnęlibyśmy po wodę ze źródła -- czystą, roku-

         jącą zdrowie.

            Podobnie rzecz się ma w sferze ducha. Nie bez  wpływu  Ducha

         Świętego. Ojcowie Soboru WatykańskiegoII wiele  dobrego  w  tym

         względzie uczynili.

            W wierzących rodzi się i rośnie głód poznania Pisma  Święte-

         go, nie tyle jako źródła wiedzy (ta  bowiem  podwóch  tysiącach

         lat jest ogromna), co raczej jako  mocy  Bożej  przemieniającej

         człowieka.

            W tym klimacie w latach 1980 -- 81 grupa Kapłanów --  Jezui-

         tów, prowadzących ośrodki akademickieprosiła swego  kolegę  ks.

         Alfreda Cholewińskiego, biblistę z wykształcenia, o pomoc.

            Przez dwa lata z rzędu pod koniec czerwca spotykaliśmy się w

         nielicznym gronie w Zakopanem u Jezuitówpod Gubałówką na  "Gór-

         ce", by przez kilka dni słuchać wtajemniczeń w  dynamikę  życia

         chrześcijańskiegowedług Pisma Świętego.

            Dobrze się stało, że te wykłady w drugim roku naszych  spot-

         kań zostały utrwalone na taśmiemagnetofonowej. Z czasem  spisał

         je w formie skryptu kleryk teologii zauroczony wartością synte-

         zduchowości biblijnej.

            Całe lata ów skrypt żył i karmił wielu (zwłaszcza  na  "obo-

         zach biblijnych") bezustannie powielany na ksero.Co  wartościo-

         we, piękne i dobre broni się  samo.  Nie  gasnące  "powodzenie"

         skryptu upomniało się oprzygotowanie do druku.

            Bywają książki, które narodziły się drukiem  tylko  dlatego,

         że ich autorzy tego pragnęli, a czytelnicy aczytelnicy postana-

         wiają być bardziej ostrożni  przy  kolejnych  zakupach.  Bywają

         książki, których "życia"pragnęli i autor i czytelnicy.

            W przypadku tej książki jej autor mógł co najwyżej  z  Nieba

         wpływać na jej narodziny. W gruncie rzeczyjej  walory  powołały

         ją do życia drukiem. Tym samym jej autor będzie mógł  kontynuo-

         wać swe wykładyspod Gubałówki dla spragnionych  "wód  życia"  w

         Księgach Natchnionych, zwłaszcza że w jego życiu Wiarai Nadzie-

         ja już zgasły, a wybuchła Miłość.

                                               o. Mieczysław Wołoszyn SJ

            

           

            2. Wprowadzenie

           

              Chciałbym w oparciu o Biblię przedstawić ABC chrześcijańs-

         twa. Czym ono jest? Jak je Pan Bóg sobiewyobraża? Po co w ogóle

         zainicjował taki fakt w historii ludzkości?

            Pragnę w świetle tych najbardziej ogólnych, ale też i najba-

         rdziej istotnych problemów zweryfikować to, comy w Kościele ro-

         bimy i jak żyjemy. Czy to jest zgodne z zamiarem Boga? 

            Po co jest Kościół ?

            Jaką mu Bóg powierzył misję ?

            Dlaczego Chrystus zostawił go na ziemi ?

             Zacznijmy więc od sedna rzeczy,  by  później  wychodząc  od

         rdzenia chrześcijaństwa wyprowadzić wnioskibardziej praktyczne.

            Dlaczego w ogóle zgodziłem się przyjechać na ten Zjazd?  Po-

         nieważ odnoszę wrażenie, że w Kościelepanuje  spore  zamglenie,

         gdy chodzi o świadomość, czym jest Ewangelia i  co  ona  głosi.

         Księża jakoś niezdają sobie z tego sprawy. Nie  mają  w  głowie

         jakiegoś kośćca. Takiego  jasnego  szkieletu,  który  dawałbyim

         orientację. Dlatego to, co słyszę w kazaniach po  kościołach  w

         niedzielę, w 80% to nie jest Ewangelia.Tam się jakąś inną reli-

         gię przepowiada, ale nie chrześcijańską.

            To świadczy o tym, jak jesteśmy zagubieni, jak nie wiemy, co

         jest dobrym ziarnem. Jak nam się tutaj ideemieszają.  A  wydaje

         mi się, że na tym odcinku mam coś do powiedzenia, że mam tu ja-

         sne idee, którewypływają z tego źródła naszej wiary, jakim jest

         Pismo Św.

            Proszę także o słuchanie bez  nastawienia  wybiórczego,  bez

         wyławiania tego, co mi odpowiada. Innychrzeczy nie słyszę, albo

         zaraz je zapominam, ponieważ, to nie jest to, czego pragnę słu-

         chać. Naprawdęsłucham wtedy, gdy uważam, że ten który mówi, mo-

         że mieć mi coś do powiedzenia: coś ważnego, cośprawdziwego. Mo-

         że mieć, to nie znaczy, że zawsze ma. O taką gotowość słuchania

         bardzo proszę.

            Do tych rzeczy podchodzę z wiarą. Wierzę bowiem, że Bóg tu i

         teraz chce nam coś dać, żebyśmy  więctego  nie  zmarnowali,  bo

         inaczej zagłębianie się w ten problem nie będzie  miało  sensu.

         Inaczej byłaby totylko strata czasu.

            W pierwszej części przedstawimy problem najbardziej central-

         ny, trochę dogmatyczny, trochę biblijny. Onjeszcze będzie  mało

         praktyczny. Dopiero stamtąd, z tego środka, krok za krokiem bę-

         dziemy wysnuwaliwnioski, które nam będą rzucały światło na pra-

         ktykę naszego życia, na naszą pracę duszpasterską. Tymproblemem

         będzie to, co teologia fachowo nazywa kerygmatem w ścisłym zna-

         czeniu. To znaczykerygmatem apostolskim, tym, co stanowiło  te-

         mat przepowiadania pierwszych apostołów.

            Dzieje Apostolskie relacjonują to  w  sześciu  miejscach:  w

         trzech miejscach bardziej szczegółowo, a wtrzech innych w najo-

         gólniejszym zarysie. To jest to, co  moglibyśmy  nazwać  sednem

         Ewangelii, jej głównymnerwem, sercem. To, co stanowi o tym,  że

         Ewangelia jest Dobrą Nowiną, a nie uciążliwą nowiną dlaczłowie-

         ka.

        

        

         1. Jezus nie tylko otworzył nam Niebo (okrojone przyjęcie Dob-

         rejNowiny)

           

              Skonfrontujmy najpierw ten kerygmat (gr. keryssein -- gło-

         sić, przepowiadać) z powszechnym ujęciem,jakie mają  w  głowach

         nasi ludzie, ci, z którymi się spotykamy.

            To jest schemat, który ludzie mają w głowach,  a  księża  na

         ambonach i w konfesjonałach prezentują.Według tego schematu da-

         je się ludziom rady, dokonuje się wyborów duszpasterskich.

            Jaki jest ten schemat, który nie  będzie  naszym  schematem,

         który będzie skonfrontowany i zastąpiony jakbyinnym?  Wielu  do

         tego schematu wstydziłoby się przyznać, ale on de facto istnie-

         je w głowach ludzi, wgłowach masy księży i wielu biskupów.

            Można by go z grubsza w ten sposób opisać: Pan Bóg dał czło-

         wiekowi w raju życie nadprzyrodzone. Dałmu udział w swoim życiu

         i dał mu to, co nazywamy śaską Bożą. I człowiek  miał  ten  dar

         jakby uczynićswoim przez próbę, którą miał przejść.

            Ta próba polegała na daniu przykazania, które jest  symboli-

         cznie wyrażone w Piśmie Św. w formie zakazu:"Nie będziesz  spo-

         żywał owoców z jednego drzewa -- dobra i zła". Próba  skończyła

         się negatywnie.Pierwszy człowiek tego przykazania nie wypełnił.

         Przekroczył je i wskutek tego utracił życie wieczne.

            A życie wieczne miało dać człowiekowi wstęp do nieba.  Miało

         mu zapewnić szczęśliwą wieczność zBogiem. Teraz niebo przed nim

         się zamknęło i dla ludzi nie ma  ratunku.  Na  ludzi  przyszedł

         grzechpierworodny.

            Jest on zawinionym brakiem Życia Bożego, które miało  w  nas

         być, które miało się w nas pojawićrównocześnie  z  rodzeniem  i

         być przekazywane w akcie rodzenia. Tak wyjaśnia później ów dog-

         mat SobórTrydencki, że to miało się dokonać w sposób jakby  pa-

         ralelny z biologicznym, na drodze przekazywaniażycia.

            Człowiek teraz przekazuje życie z brakiem śaski Bożej. I ten

         zawiniony brak łaski nazywa się grzechempierworodnym.

            I dotąd interpretacja jest dobra, tego  nie  będziemy  zwal-

         czać. Niebo jest zamknięte i cały rodzaj ludzkiznajduje  się  w

         rozpaczliwej sytuacji. Cały jest skazany na wiekuistą  zagładę.

         Grzech pierworodny swójowoc pokazuje  w  grzechach  indywidual-

         nych, które w każdym człowieku prędzej czy później wychodzą na-

         powierzchnię. Tym samym  człowiek  jakby  przypieczętowuje  ten

         swój stan odłączenia od Boga, zasługującjednocześnie na wiekui-

         ste potępienie. Z tej tragicznej sytuacji nie było wyjścia.

            Dlaczego? (Tu jest ta teoria, którą będziemy uzupełniać, ko-

         rygować i rozszerzać jej ciasne  horyzonty.)Dlaczego  nie  było

         wyjścia?

            Dlatego, że grzech pierworodny i nasze grzechy osobiste  po-

         wodują nieskończoną obrazę Pana Boga. Iczłowiek teraz  nie  po-

         trafi sam tej nieskończonej obrazy naprawić. Nie potrafi zadoś-

         ćuczynić za swójgrzech. Nie potrafi Bogu złożyć  wystarczającej

         satysfakcji, wynagrodzenia, ponieważ wszystko,  cokolwiekczyni,

         jest skończone. Człowiek jest istotą  skończoną  i  każdy  jego

         czyn ma, niestety,  tylko  wymiarskończony.  Natomiast  grzech,

         którym obraził nieskończonego Boga, posiada wymiar  nieskończo-

         ny.

            Dlatego człowiek jest bezradny. Sam z tej sytuacji  nie  po-

         trafi wyjść, choćby się nie  wiadomo  jak  starał.Choćby  robił

         wszystko, co może, nie potrafi Bogu wynagrodzić, naprawić tego,

         co grzechem zepsuł. Niepotrafi Panu Bogu złożyć  nieskończonego

         wynagrodzenia.

            I dlatego -- mówi ta teoria, która  jest  jakby  eksplikacją

         dogmatu o Odkupieniu -- trzeba było wcieleniaSyna Bożego.  Dla-

         tego, że wcielenie Syna Bożego stwarza sytuację pojawienia  się

         kogoś, kto jestjednocześnie Bogiem i człowiekiem w jednej  oso-

         bie. Jako człowiek może w naszym imieniu złożyć PanuBogu  odpo-

         wiednie wynagrodzenie. I to wynagrodzenie jest dopiero  w  jego

         wypadku równe nieskończonejobrazie Boga, bo On jest również Bo-

         giem. I to wynagrodzenie, które Bogu złoży, posiada również wy-

         miarnieskończony. Nieskończona obraza będzie mogła wreszcie być

         zlikwidowana nieskończonymwynagrodzeniem  złożonym  przez  Syna

         Bożego. Dlatego Jezus się rodzi, żyje wśród  nas,  składa  Bogu

         tonieskończone wynagrodzenie, którym przez swoją śmierć krzyżo-

         wą, wyrównuje grzech człowieka.

            Ta teoria bardzo podkreśla śmierć. Właściwie tylko podkreśla

         śmierć. To jest ten moment, w którym SynBoży w imieniu  grzesz-

         nej ludzkości kładzie z drugiej strony  na  szalę  nieskończone

         wynagrodzenie,wyrównujące nieskończoną obrazę. Bóg Ojciec  jest

         nareszcie przebłagany jak trzeba za nasze grzechy idlatego wie-

         lkodusznie dla ludzkości zaczyna nową erę. Podwoje niebios  się

         otwierają. Brama jest znowuotwarta na oścież i ludzkość może  w

         nią wejść. To jest w tej teorii Dobrą  Nowiną  (faktycznie,  to

         także jestDobrą Nowiną dla ludzkości).

            Ale tutaj ta Dobra Nowina się kończy. To co  dalej  się  lu-

         dziom mówi, co ludzie myślą, nie jest już DobrąNowiną. Dlatego,

         że mówi się: "Niebo jest już otwarte. Jezus już złożył  za  nas

         zadośćuczynienie Panu Bogu.No i teraz my 'wszyscy ludzie'  sta-

         rajmy się wejść do tego nieba, bo ono jest już  otwarte.  Teraz

         naszwysiłek przyniesie owoce. Owoce życia wiecznego".

            Dlatego zaczyna się teraz cała ta strona, którą  ludzie  do-

         skonale znają. Cały ten bagaż moralizowania.Mianowicie: "Dzieło

         odkupienia dokonane. Jezus Chrystus złożył Panu  Bogu  zadośću-

         czynienie za nas.Przebłagany Bóg otworzył  znowu  niebo,  życie

         wieczne  jest  dla  nas  możliwe.  I  starajmy  się,  wysilajmy

         się,pracujmy nad sobą. Róbmy wszystko co możliwe.  Bądź  dobrym

         mężem, żoną... Zachowuj przykazania".Wszystko w ten worek  wpy-

         chamy i kładziemy go grzecznie ludziom na ramiona. Dla pociechy

         mówimy im:"Nie jesteś w tych sprawach sam. Bóg ci pomaga. Prze-

         cież po to ustanowił sakramenty, żeby ci w tympomagały".

            Tylko, że ludzie tu stwierdzają jedną dziwną rzecz.  Te  sa-

         kramenty jakoś słabo pomagają. Chodzę dospowiedzi,  przystępuję

         do Komunii Św., a właściwie sytuacja się niewiele zmienia. Jes-

         tem właściwie takijak zawsze byłem.

            To jest ta teoria, która ma prawo obywatelstwa w głowach lu-

         dzi. To jest to, z czego my częstowychodzimy mówiąc o  Odkupie-

         niu. Mówiąc o tym, jak funkcjonuje zbawienie Boże, o co właści-

         wie wKościele chodzi.

            Otóż o tym schemacie mówimy, że jest on co  najmniej  niewy-

         starczający, niepełny. Można by tu użyćtakiego porównania:  Od-

         kupienie -- jako dogmat -- to jest jakby wielki ocean, a ta te-

         oria byłaby butelką,która zawiera wodę z  tego  oceanu,  ale  o

         której nigdy nie możemy powiedzieć, że to jest  ocean.  To  nie

         jestDobra Nowina. Dobra Nowina to jest coś więcej, coś szerzej.

         To jest coś, co naprawdę człowieka stawiana nogi.  Co  naprawdę

         raduje serce człowieka. Co daje perspektywę i nadzieję,  co  mu

         również daje moc.

            Czego w tej teorii brakuje? Przede wszystkim  ona  akceptuje

         tylko Mękę i śmierć Pana Jezusa (bo to  jestmoment  wynagrodze-

         nia). Natomiast zmartwychwstanie nie ma już takich dobrych eks-

         plikacji.Zmartwychwstanie w tej teorii schodzi do rzędu  jakie-

         goś dowodu na bóstwo Jezusa. Albo  osobistejgratyfikacji,  jaką

         Bóg Ojciec dał swojemu Synowi za trudy męki. Nie  widać  w  tej

         teorii, jak się tu mazdanie św. Pawła z Listu do Rzymian z koń-

         ca czwartego rozdziału:"On został wydany za nasze grzechy  iws-

         krzeszony z martwych dla naszego usprawiedliwienia".

            Jezus zmartwychwstał nie dla siebie, ale dla  nas.  Zmartwy-

         chwstanie jest bardzo ważne dla nas i jest dla nasrównież poży-

         teczne. Tak jak wszystko, co się stało  z  Jezusem  Chrystusem.

         Jego przyjście, życie i  śmierć.Zmartwychwstanie  dokonało  się

         dla naszego usprawiedliwienia. W tej teorii nie widać,  jak  to

         się dzieje.

            Dalej, ta teoria jest bardzo jurydyczna. To znaczy, wychodzi

         z założenia, które nie jest  biblijne,  z  założenia,że  grzech

         jest obrazą Boga, że grzech jest zniszczeniem jakiegoś abstrak-

         cyjnego, przez Bogaustanowionego porządku moralnego i  ten  po-

         rządek musi być naprawiony. On musi  być  naprawiony  alboprzez

         karę grzeszników, albo przez jakiś wyjątkowy czyn. Właśnie tak,

         jak to Jezus zrobił swoją męką iśmiercią.  Ten  porządek  tylko

         tak może być wyrównany. Ponieważ grzech jest zniszczeniem  tego

         porządkuustanowionego przez Boga, jest również i  obrazą  Boga,

         który jest jego twórcą. Jest ośmieleniem  się  dobuntu  przeciw

         Bogu, jakby pokazaniem Mu pleców. (My te obrazy bardzo antropo-

         morfizujemy). Jest tocoś takiego, jak byśmy  kogoś  uderzyli  w

         twarz. Ten ktoś później jest na nas śmiertelnie obrażony i  mu-

         simycoś zrobić, żeby go udobruchać. Tak my to wszystko rozumie-

         my.

            Brak jest w tej  teorii  podejścia  egzystencjalnego,  które

         jest podejściem na wskroś biblijnym. Stwierdzaono, że  ludzkość

         zaciągnęła okropny dług względem Pana Boga. Przyszedł Syn Boży,

         który ten długwyrównał. Ale to wszystko dzieje się nad  naszymi

         głowami. To osobiście mnie nie dotyczy. Ja się  o  tymwszystkim

         tylko dowiaduję. Dowiaduję się, iż kiedyś w  zaraniu  ludzkości

         zdarzyła się ta wielka katastrofaludzkości z Adamem  i  Ewą  na

         czele. Niebo się zatrzasnęło i nie było dla nas nadziei. Jednak

         Bóg był takdobry i posłał swojego Syna. I ten Syn  złożył  Panu

         Bogu za mnie wynagrodzenie. W tej chwili niebo jest jużotwarte.

         O tym wszystkim się tylko dowiaduję. Coś ponad moją głową wyda-

         rzyło się w przeszłości. Byłostrasznie źle, teraz jest już dob-

         rze. Ja się dowiaduję, że muszę się  teraz  wysilać,  żeby  nie

         zmarnować tegowszystkiego, co Bóg dla mnie zrobił,  aby  śmierć

         Chrystusa nie była dla mnie daremna. O tym siędowiaduję, ale to

         mnie wewnętrznie nie zmienia.

            Żeby to jeszcze lepiej zilustrować, użyjmy tu pewnego  obra-

         zu. Otóż za nasze grzechy jesteśmy skazani nadożywotnie więzie-

         nie. Siedzimy w tym więzieniu. I teraz odkupienie w tej  teorii

         polega na tym, że nagleprzychodzi  wiadomość:  "Słuchaj.  Jezus

         Chrystus przyszedł do więzienia i powiedział: Ja za ciebie  od-

         siedzę!Ty wyjdź na wolność!" No dobrze, ale  jeżeli  ja  miałem

         przedtem serce złodzieja, zbója,  mordercy,lubieżnika,  mam  je

         dalej. Jeszcze się nic we mnie nie zmieniło. Jestem taki,  jaki

         byłem.

            To jest Odkupienie jakby zewnętrzne, jurydyczne. Ono nie do-

         tyka serca człowieka. Ono mnie nie zmienia.Tymczasem ja  czuję,

         że problem siedzi gdzieś w  środku.  Dlatego  Ewangelia  w  po-

         wszechnym odczuciu ludzinie jest Dobrą Nowiną.

            Niby mówi się: "Ewangelia, Ewangelia -- Dobra Nowina ".  No,

         kochany, pokaż mi, co jest dobrego  wtej  Ewangelii,  którą  ty

         przepowiadasz. Ty mi mówisz tylko, co mam robić. To jest uciąż-

         liwa nowina.

            Ludzie w większości mają takie doświadczenie. Chrześcijańst-

         wo jest furą przykazań do zachowania,ciężkim wozem, który trze-

         ba ciągnąć. No, niby pomaga mi w tym Bóg, ale ja czuję,  że  ta

         pomoc jest słaba,że ona mi moich problemów życiowych  nie  roz-

...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gackt-camui.opx.pl