[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Henri Charriere

 

 

PAPILLON

Skan Operator: Nabuchodonozor

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pierwsze wydanie: Paryż 1969

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ludowi Wenezueli, skromnym rybakom znad zatoki Paria, intelektualistom, wojskowym i tym wszystkim, którzy dali mi szansę rozpoczęcia życia na nowo;

 

żonie Ricie, mojej najlepszej przyjaciółce.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W paryskim środowisku przestępczym nazywano go Papillon, czyli Motyl, gdyż nigdy nie było go tam, gdzie go szukano, pojawiał się nieoczekiwanie i znikał niepostrzeżenie. Zatrzymany w roku 1930 pod zarzutem morderstwa, którego nie popełnił, zostaje skazany na dożywotnie zesłanie. Henri Charriere, bo takie jest nazwisko bohatera i autora książki, nie godzi się ze swym losem: z niewiarygodną pomysłowością planuje i przygotowuje ucieczki. Zdumiewa jego upór i wytrwałość w dążeniu do celu. Nie poddaje się nawet wówczas, gdy kolejna próba kończy się niepowodzeniem. Dopiero po 13 latach ostatecznie wygrywa, a jego ojczyzną z wyboru staje się Wenezuela.

Wspomnienia Papillona zekranizowane w 1973 roku ze Steevem Mac Oueenem w roli głównej stanowią niepowtarzalny dokument o życiu zesłańców w „zielonym piekle", jakim jest tropikalna dżungla Gujany Francuskiej, a losy bohatera to niezwykły przykład odwagi, hartu ducha, męskości.

 

 

SŁOWO WSTĘPNE

 

Książka ta prawdopodobnie nie powstałaby nigdy, gdyby w lipcu 1967 roku w Caracas, w rok po trzęsieniu ziemi, które zrujnowało miasto, pewien młody duchem sześćdziesięcioletni mężczyzna nie dowiedział się z gazet o istnieniu, a zarazem o śmierci Albertyny Sarrazin. Była ona jak niepo­zorny, pełen blasku czarny diament. Tryskała humorem i zadziwiała od­wagą. Światową sławę zyskała po opublikowaniu w czasie nieco dłuższym niż rok trzech książek. Dwie z nich dotyczyły jej pobytu w więzieniach oraz przygód, jakie przeżyła podczas ucieczek.

Mężczyzną tym był Henri Charriere. Przybył tu z daleka, ze zsyłki, a dokładniej mówiąc z Cayenne, dokąd powędrował w roku 1933. Aniołem nie był, to prawda, ale skazano go na karę dożywotniego więzienia za za­bójstwo, którego nie popełnił. Znany niegdyś w środowisku przestępczym pod pseudonimem Papillon, Henri Charriere - który przyszedł na świat w roku 1906 we francuskiej rodzinie nauczycielskiej w departamencie Ar-deche - został Wenezuelczykiem dlatego, że mieszkańcy tego kraju nie zaglądali do policyjnej kartoteki, zaufali jego spojrzeniu i temu, co mówił, będąc zgodni co do tego, że trzynaście lat pobytu w więzieniach, lat bez­ustannych ucieczek i walki o wyrwanie się z piekła dożywotniej zsyłki jest już tylko zamkniętym rozdziałem.

Otóż w lipcu 1967 roku Charriere wstępuje do francuskiej księgarni w Caracas i kupuje UAstragale (wyd. poi. Skok, PIW, 1968). Na banderoli opasującej książkę widzi napis: nakład 123 000 egz., co skłania go do ref­leksji: „Jeśli tej małej, z którą los obszedł się tak surowo, udało się sprzedać tyle egzemplarzy tej swojej opowieści, to ja sprzedam trzy razy więcej książek, w których opiszę trzydzieści lat swoich bezustannych przygód." Rozumowanie logiczne, ale i niesłychanie ryzykowne, gdyż po sukcesie Al­bertyny na biurkach wydawców wylądowały dziesiątki rękopisów nie nada­jących się do druku, bowiem przygoda, nieszczęście czy doznane krzywdy nie dają wcale gwarancji, że przelane na papier staną się interesującą lek­turą. Trzeba jeszcze posiadać ów rzadki dar, który sprawia, że czytelnik wi­dzi i odczuwa to samo co bohater, staje się uczestnikiem zdarzeń ogląda­nych i przeżywanych przez narratora, jakby tam z nim był.

Henn Charriere miał pod tym względem dużo szczęścia. Nie przyszło mu nawet do głowy, żeby sięgnąć po pióro: Jest to człowiek czynu, niesły­chanie żywotny; czuła, szlachetna dusza. Cechuje go burzliwy tempera­ment, bystre spojrzenie, ciepły, z lekka chropawy głos zdradzający śródziemnomorskie pochodzenie; można go słuchać całymi godzinami, po­nieważ obdarzony jest wyjątkowym talentem gawędziarza. I oto jesteśmy świadkami cudu: ów człowiek nie mający żadnych kontaktów ze światem literackim ani jakichkolwiek ambicji w tym względzie („Przesyłam panu moje przygody, proszę dać to do zredagowania jakiemuś profesjonaliście" -oto słowa, jakich użył, zwracając się do mnie) pisze tak, jak mówi: widzi się to, czuje, przeżywa, i jeżeli przypadkiem - doczytawszy do końca stronę -czytelnik postanawia odłożyć lekturę, podczas gdy autor opowiada właśnie, że idzie do kibla (a miejsce to spełnia w zamorskim więzieniu rozliczne i ważne funkcje), bezwiednie czyta jednak dalej, gdyż opis jest tak su­gestywny, iż w końcu nie tylko Papillon idzie sobie ulżyć, lecz także ten, który czyta książkę.

W trzy dni po przeczytaniu LAstragale Charriere za jednym zamachem zapisze dwa pierwsze zeszyty - są to zeszyty formatu szkolnego, w których grzbiet tworzy metalowa spirala łącząca poszczególne kartki. Przerywa na pewien czas pisanie, by zasięgnąć opinii osób postronnych o najbardziej zdumiewającej ze wszystkich przygód, jakie do tej pory przeżył. Po czym, na samym początku 1968 roku, znów chwyta za pióro. Dwa miesiące póź­niej ma już zapisanych trzynaście zeszytów.

I - podobnie jak Albertyna - przesyła mi rękopis pocztą, a trzy tygodnie później jest już w Paryżu. Albertynę wylansowałem wraz z Jean-Jacques Pauvertem: swoją książkę Charriere powierzył tylko mnie.

W opowieści tej - będącej rejestracją świeżych jeszcze wspomnień -przepisanej na maszynie przez kilka zmieniających się często entuzjastek, z których nie wszystkie władały biegle językiem francuskim, nie zmieniłem praktycznie rzecz biorąc niczego. Właściwie poprawiłem tylko znaki przestankowe, skorygowałem kilka niezbyt czytelnych hispanizmów, przy­dałem w paru miejscach jasności tekstowi, usprawniając szyk wyrazów zachwiany zapewne na skutek posługiwania się na co dzień trzema czy czte­rema językami, których autor nauczył się ze

 

 

...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gackt-camui.opx.pl