[ Pobierz całość w formacie PDF ]
486.Wildheit zaklšł i wcišgnšł zdyszanš dziewczynę do wnęki między domami.- Czy jest jaki inny most, Różdżko?- Wiele kilometrów stšd.- W takim razie musimy sforsować ten. Jeli uda się nam przejć, jak będš nas cigać?Pieszo?- Przypuszczam, że jadšc na zwierzętach.- Kiedy ruszymy na most, cały czas biegnij. Nie zatrzymuj się ani na chwilę, dopóki nieprzedostaniemy się na drugi brzeg.Wildheit już podczas biegu zaczšł ładować miotacze. Kiedy tylko przyczółek mostu znalazłsię w zasięgu rażenia, otworzył ogień. Pierwsze pociski ugodziły i spoczęły spokojnie na kilkasekund. Potem zaczęły wydawać przeraliwe gwizdy, które porażały słuch i przyprawiały otętnienie w skroniach. Dwięki te ulegały wzmocnieniu, łšczšc się w nieznonej kakofonii, która złatwociš zagłuszała bicie najgłoniejszych dzwonów i wpędzała ogarniętych panikš i spłoszonychstrażników z ich budek. Kiedy zebrali się na drodze dojazdowej, Wildheit odpalił w ich stronę seriępocisków gazowych. Zaczęli z wolna osuwać się na kolana, a potem jeszcze niżej i w przód dopozycji leżšcej, jakby sposobišc się do snu.Wildheit za pomocš kruszšcego ładunku wybuchowego, z doć dużej odległoci rozwaliłzamykajšcš drogę żelaznš bramę. Niebawem razem z Różdżkš znalazł się na mocie. Jednakżewielu strażników okršżało teren za nimi, kierujšc w ich stronę co w rodzaju promiennika,zakłócajšcego promienie wietlne zwłaszcza w ich bezporednim sšsiedztwie. Nie przerywajšcbiegu, inspektor zaczšł rozrzucać za sobš nieduże puszki. Niektóre z nich wybuchały rażšcym oczypłomieniem, z innych wydostawały się potężne kłęby dymu, które owietlone ogniem stawały sięnieprzenikliwe dla wzroku. Kiedy dotarli na przeciwległy brzeg rzeki, potężna seria wybuchówrozerwała most na kawałki.Z trudem chwytajšc powietrze zatrzymali się na chwilę, by obejrzeć szkody. Kiedy dym sięrozproszył, zobaczyli, że z mostu pozostało tylko kilka złamanych przęseł, sterczšcych ponadpowierzchniš ciemnej i mętnej wody.- To powinno ich na chwilę powstrzymać - powiedział Nad-inspektor, podajšc zdyszanejdziewczynie ramię, by mogła się wesprzeć. Z kieszeni wycišgnšł małe pudełeczko i zaczšłmanipulować umieszczonymi w przedniej częci pokrętłami.- Co... co robisz? - Różdżka wcišż jeszcze próbowała złapać oddech.- Jeżeli majš szybkie zwierzęta, wštpię abymy zdšżyli dotrzeć do celu piechotš. W pobliżustatku kosmicznego zostawiłem pojazd, który przywołuję teraz przez radio. Już jedzie w naszymkierunku. Będziemy szli mu na spotkanie.Niebawem nad pustynnymi piaskami dały się słyszeć silniki pełzacza. Kiedy się pokazał,Wildheit zatrzymał go po mistrzowsku tuż obok nich i oboje wdrapali się do kabiny. Poruszanie siępojazdem mechanicznym było dla Różdżki nieznanym dotychczas dowiadczeniem. Zamknęłaoczy i złapała się kurczowo oparcia. Kiedy zbliżyli się do statku patrolowego, otworzyła oczy ikrzyknęła w nagłej trwodze.- Zatrzymaj się, proszę! Nie możemy dalej jechać! Dzieje się co strasznie niedobrego.- W jakim sensie?- Widzę ogromny i niespodziewany skok entropii. Wybuch...Wildheit zwolnił aż do zatrzymania pojazdu, gotów przekonywać dziewczynę, że jejprzepowiednia odnosi się prawdopodobnie do bliskiej przyszłoci, kiedy to zostanš uruchomionesilniki statku kosmicznego. Kiedy zaczšł cierpliwie to wyjaniać, by rozproszyć jej obawy,Gegenschein" stanšł nagle w płomieniach. Gwałtowny ogień rozwietlił pustynię, stało się jasnojak w dzień, Buchajšcy żar był tak silny, że pasażerowie pełzacza spłonęliby żywcem, gdyby nieantytermiczne zabezpieczenie pojazdu. Mimo, że pożar wygasł równie nagle jak powstał, Wildheitwiedział, iż nie ma już statku. Uwiadomił sobie co jeszcze - z daleka, z otaczajšcych ciemnocidobiegł odgłos uderzeń pałek.Trzask... trzask...... nakładajšcy się na niskie tony rozbrzmiewajšcego rogu.... Trzask...Wielkie, pachnšce fiołkami krople zrosiły dookoła powietrze. Wildheit czuł, że zaczynatracić przytomnoć. Jego natychmiastowš reakcjš było odcięci zewnętrznej wentylacji pojazdu iprzełšczenie na własnš klimatyzację. Pomysł zdał egzamin i duszšca woń fiołków została szybkousunięta dzięki filtrom z węgla aktywowanego. Potem Wildheit zwiększył obroty silników, iuruchomił przemiennik momentu obrotowego. Pełzacz skoczył do przodu jak przestraszonezwierzę i z rykiem pomknšł prze pustynię, mijajšc stopione szczštki statku patrolowego.Dziwne, że nawet potężny, wypełniajšcy kabinę hałas maszyny nie zdołał zagłuszyćtrzaskania pałek. Na przekór grzmišcym silnikom, zawodzenie wielkiego rogu schodziłonieubłaganie do najniższych rejestrów, aż na próg słyszalnoci. Powolnie wibrujšce drgania naprzemian przycišgały ich i odpychały. Kołysali się jak trawy na wietrze.Wildheit siarczycie przeklinajšc, włšczył potężne reflektory i omiótł nimi pustynnykrajobraz. Snop wiatła nie ujawnił nic godnego uwagi. Nad-inspektor załadował jednakautomatyczne działo i serię pocisków o zwiększonej mocy i zatoczył pełny kršg o jak najmniejszejrednicy wokół pełzacza. Trzaskanie pałek ucichło, a odgłosy rogu urwały się nagle. Aby miećpewnoć, że teren został całkowicie oczyszczony, posłał w ten sam sposób drugš serięmierciononych ładunków wybuchowych, tym razem na trochę większy zasięg. Bez wštpienia wstrefie ognia nie pozostał nikt żywy. Zmniejszył zatem prędkoć pojazdu do przeciętnej.- To prze Dabrię - powiedział ze wstrętem. - Powinienem się domylić, że wcišgnie nas wzasadzkę. Pozwalajšc nam uciec, nie miał gwarancji, że zapanuje nad sytuacjš. Bardziejskutecznym sposobem byłoby nas sprzštnšć. Wtedy Federacja nie musiałaby zawracać sobie głowywysyłaniem następnego Nad-inspektora, skoro Jasnowidz Chaosu byłby martwy. Nie wyobrażamsobie jednak, jak mogli mieć dostęp do urzšdzenia, zdolnego zniszczyć pozostawiony statekpatrolowy.- Nie potrzebujš żadnych urzšdzeń - stwierdziła Różdżka. - Ani też nie musiała to byćrobota Dabrii. Sš tacy jasno-widzowie, którzy koncentrujšc myli potrafiš wyzwolić ródłopotężnej energii.Snop wiateł reflektorów wyławiał teraz wyrwy po wybuchach pocisków, w pobliżu widaćbyło ciała ubranych w czarne tuniki strażników. Na drodze leżało trochę porozrzucanych białychpałek. Jedynš pozostałoć olbrzymiego, poddwiękowego rogu stanowiły wygięta obręcz i resztkipłótna.- Szkoda, że musieli dostać tak ciężkš nauczkę - powiedział poważnie Wildheit.- Co teraz zrobimy? - spytała Różdżka. Odczuwała wyranš ulgę po uwolnieniu się zzasadzki, chociaż strach jeszcze jej nie opuszczał.- Musimy znaleć jakš innš możliwoć wydostania się z tej planety. I to wszystko. Jakdaleko jest stšd do najbliższego kosmodromu?- W ogóle takiego nie ma. Kiedy planetę Mayo ogłoszono jako leżšcš poza granicamiwiata, wszystkie kosmodromy zostały zdemontowane, a statki powietrzne zniszczone. W tensposób wprowadzono bezwzględny zakaz przybywania na planetę i opuszczania jej.Wildheit zatrzymał pełzacz i wygasił silniki.- Coul, chcę mówić z Nad-inspektorem Hoverem - zażšdał. - Czy możesz nawišzaćduchowš łšcznoć z Tallothem?- Nie widzę żadnej uzasadnionej potrzeby - odparł Coul przekornie. - Czyżbym ci niemówił, że celem porozumiewania się duchowego nie jest przechytrzanie twojego przyziemnegosystemu łšcznoci? Dlaczego nie chcesz użyć nadajnika FTL?- Ponieważ jego moc jest niewystarczajšca do bezporedniego skontaktowania się z Terra.Trwałoby to wiele dni i przycišgnęło uwagę stacji przekanikowej. A poza tym miejscowe słońceemituje tyle podeterowych szumów, że tym kanałem w ogóle nie zdołalibymy się porozumieć.- Ponieważ mnie lubisz, porozumiem się z Tallothem. Jeli ma podobne zdanie, będziemymogli spełnić twoje życzenie.Wildheit rozlunił się i próbował uzbroić w cierpliwoć, wiedzšc, że niczego nie da sięwymusić. Jeli pominšć bogatš, jak w rozmowach z ludmi mimikę, bogowie porozumiewali sięnieznanymi nam sposobami. Przenikali na wskro różne wymiary, wykorzystujšc całš złożonoćmyli, której ludzki rozum prawdopodobnie nigdy nie pojmie. W jakim momencie czasukwantowego, w jakim alternatywnym wszechwiecie, obaj zbliżyli się do siebie, dzielšc być możewspólnš czšstkę swoich tożsamoci. Niechętnie wykorzystywali swoje zdolnoci, by umożliwićłšcznoć między ludmi. W bardzo rzadkich przypadkach, kiedy spełniali taka probę, ichobecnoć na ramionach Nad-inspektorów była uzasadniona.- Odpręż się - Coul wreszcie dał znak.- Halo! Jym! Tu Hover! Co cię gnębi?- Jestem wcišż na Mayo, Cass. Dostałem Jasnowidza Chaosu, ale straciłem statekpatrolowy. W tej chwili siedzimy w pełzaczu, ale miejscowa policja jest wyjštkowo wrogonastawiona. Co możesz zrobić, żeby nas stšd wydostać?- Zaczekaj sekundę. Sprawdzę aktualne rejsy statków. Hm, nied9brze. Wojska Przestrzeniwykryły obcych, masowo przełamujšcych nasze linie obronne ł wysłały w tamtym kierunkugalaktyki wszystkie statki, jakie znajdowały się w promieniu około dwudziestu kiloparseków.Gdyby nawet mogli obejć się bez jednego kršżownika, nie dotarłyby do was wczeniej niż zaszeć dni. Po twojej stronie obrzeża nie ma też nigdzie w pobliżu żadnej jednostki handlowej,Najlepsze, co możemy zrobić, to wysłać z Terry statek patrolowy. Tylko, że to potrwa dziesięć dni.Wytrzymacie t...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podobne
- Strona startowa
- Christie Agatha - Zakończeniem Jest Śmierć, Ebooki, Christie Agatha
- Christie Agata - Morderstwo na plebanii, ebooki, Christie Agata
- Christie Agatha - Trzecia lokatorka, Ebooki, Agatha Christie
- Christie Agatha - Wczesne Sprawy Poirota, Ebooki, Christie Agatha
- Christie Agatha - Zło Które Żyje Pod Słońcem, Ebooki, Christie Agatha
- Christie Agatha - Hercules Poirot 38 - Kurtyna, Ebooki, Hercules Poirot
- Chris Manby - Lizzie Jordan 01 - Sekretne życie Lizzie Jordan, EBOOKI
- Christie Agatha - Hercules Poirot 37 - Słonie mają dobrą pamięć, Ebooki, Hercules Poirot
- Christie Agatha - Hercules Poirot 31 - Kot wśród gołębi, Ebooki, Hercules Poirot
- Chałubińska Anna - Chirologia - dłoń bez tajemnic [fragm], Katalog Domowy (kubuntu), Ebooki, Chirologia i Chiromancja
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ines.xlx.pl