[ Pobierz całość w formacie PDF ]
13516.Penemue zdołał już odłšczyć owietlenie od głównego ródła zasilania. Pozostało jedyniewiatło o niskim napięciu, dostarczane przez ródło awaryjne. Wildheit stwierdził, że i tak byłojaniej niż przewidywał jego plan. Za pomocš metalowego pręta rozbił jeszcze trzy z pasówowietleniowych umieszczonych przy głównym wejcie do luzy. Zainstalowane przy wejciuurzšdzenia ostrzegawcze sygnalizowały przylot statku kosmicznego, jednak układ sygnałów, pozawezwaniem oddziału straży, nie mówił nic na temat typu zbliżajšcego się do stacji pojazdu. Niebyło również żadnych informacji na ten temat, gdy układ sygnałów wskazał na dokonujšce się nazewnštrz komory luzowej mocowanie rękawa komunikacyjnego.Był to najbardziej krytyczny moment całej operacji. Bardzo wiele zależało od tego, czyzałoga cumujšcego statku była już zaalarmowana o sytuacji na stacji. Wildheit zakładał najgorsze ipostępował tak, jak gdyby ze luzy mieli wyjć ludzie już o wszystkim ostrzeżeni i uzbrojeni.Drzwi przepuciły szeciu mężczyzn pod broniš, w żółtych, charakterystycznych dlażandarmerii Ra skafandrach. Wyranie byli przygotowani na natychmiastowe kłopoty.Znaleli je, choć niezupełnie tak, jak sobie wyobrażali. Żandarmi ostrożnie przeszukaliwnętrze luzy i nie znalazłszy rzekomych zbiegów, poszli w stronę magazynów. Dowódcapodłšczył się do ciennego komunikara i rozmawiał z kim, kto przebywał w wypełnionejpowietrzem strefie stacji. Wtedy włanie to, co żandarmi błędnie uznali za komplet zamocowanychw ciennych uchwytach i napompowanych powietrzem skafandrów ożyło nagle za ich plecami.Wystrzeliwane pociski z gazem nie musiały być wymierzone zbyt precyzyjnie, ponieważ ubraniażandarmów nie były opancerzone. Próżnia dopełniła wkrótce dzieła mierci, którego nie zdołałozakończyć szeć pocisków.Kasdeya wetknšł wtyczkę zainstalowanego w skafandrze komunikara do tego samegogniazda, z którego niedawno korzystał martwy teraz dowódca żandarmów.- Mamy zdrajców, ale sš ofiary w ludziach - mówił szybko. - Dlatego musimy natychmiastwracać na statek. Przekaż proszę tę informację naszym zwierzchnikom.Podszedł do Wildheita i Penemuego, którzy oglšdali karabinki elektronowe wypuszczoneprzez żandarmów. Po dokładnym ich przejrzeniu wzięli ze sobš trzy jako dodatek do miotaczygazu. Odczekawszy akurat tyle czasu, ile jak mieli nadzieję, trzeba było na przekazanie podanejprzez Kasdeyę wiadomoci, weszli do luzy. Spodziewano się, że kto tu przyjdzie i luza była taknastawiona od zewnštrz, by mogli wejć do wnętrza rękawa komunikacyjnego. Tam czekało nanich dwóch ubranych na żółto ludzi, ale bez wycišgniętej broni. Niemal natychmiast upadli, trafieninieoczekiwanymi strzałami z karabinków.Trzech uciekinierów zaczęło szaleńczo gramolić się przez sprężycie miękki rękaw, ażwreszcie wpadli do wnętrza komory luzowej okrętu żandarmerii. Mieli wrażenie, że co jest nie wporzšdku. I rzeczywicie, wewnętrzne drzwi luzy nie chciały się otworzyć, gdy nacisnęliautomatyczny przyłšcznik. Penemue zaklšł i chwycił ręczne pokrętło awaryjne. Wytężał wszystkiesiły, żeby przezwyciężyć opór automatycznego mechanizmu. Wystrzał, który padł przez uchylonedrzwi ostrzegł ich, iż dwaj obecni jeszcze na statku żandarmi, gotowi sš walczyć.Wildheit znalazł wreszcie wyjcie z tej sytuacji. Podejrzewał, że żandarmi nie byli ubrani wskafandry. Odwrócił się więc i szybkš seriš pocisków gazowych przeszył znaczny odcinek rękawa.Dzięki temu powietrze uszło nie tylko z rękawa, lecz także przez wpół otwarte drzwi luzy, zwnętrza okrętu. Potem pomógł Penemuemu przytrzymać pokrętło, odblokowujšc automatzamykania włazu. W tym czasie Kasdeya, ze starannie wybranej pozycji, ostrzeliwał z ukryciadrzwi, uniemożliwiajšc żandarmom podjęcie jakichkolwiek decydujšcych kroków.Strzały wreszcie umilkły i wszyscy trzej weszli do wnętrza statku. Zostali tam zwłokizabitych przez próżnię żandarmów, które przecišgnęli do rękawa komunikacyjnego, po czymzamknęli za sobš drzwi luzy. Penemue przede wszystkim zatroszczył się oto, by przywrócić nastatku nadajšcš się do oddychania atmosferę. Na szczęcie zapas powietrza był wystarczajšcy. Wtym czasie Wildheit z Kasdeya, nadal w skafandrach, przeprowadzili szybkš kontrolę zdobytegostatku, aby upewnić się, że już nikogo na nim nie ma. Na koniec dotarli do sterowni, gdzie Kasdeyazaczšł uważnie oglšdać zupełnie mu nieznany układ sterowania.Niebawem dołšczył do nich Penemue. Cinienie powietrza szybko powracało do normy,mógł wiec już dopomóc Kasdei w rozpracowaniu układu sterowania. Systemy cumujšce rękawkomunikacyjny zostały odstrzelone awaryjnie i okręt wykonał zwrot, a potem uleciał w przestrzeń,oddalajšc się od stacji i od Broni Chaosu.Wildheit nie potrafił pomóc przy tych operacjach, zaczekał wiec aż atmosfera powróci donormy, po czym zdjšł skafander. Ryk silników wzmagał się coraz bardziej, w miarę jak dwóchstojšcych przy sterach renegatów zwiększyło tempo ucieczki na tyle gwałtownie, na ile pozwalaławytrzymałoć urzšdzeń napędowych. Wkrótce Nad-inspektor mógł już obserwować rozjaniajšcesię stopniowo ekrany. W miarę, jak Kasdeya i Penemue wyznaczali kanały nawigacyjne i ożywialiresztę tablic kontrolnych, przyrzšdy dawały coraz lepszy obraz bezgwiezdnego styku i szybkooddalajšcej się Broni Chaosu.To, co zobaczył wzbudziło w inspektorze nagły niepokój. Miał wieżo przed oczymawycelowanš wprost w nich Broń Chaosu i nie odczuwał najmniejszej ochoty, by to zobaczyćpowtórnie. Ale zanim trajektoria lotu ich statku została ostatecznie ustalona, potężna konstrukcjaBroni została naprowadzona na cel i czekała na nich ustawiona tak, że Wildheit mógł spojrzeć wgłšb sekcji.Na dodatek widać było olbrzymie włókna nie splecionej jeszcze materii gwiezdnej, które natle monotonnego sklepienia niebieskiego skręcały się w fantastyczne pętle i wiry, pożeranepospiesznie przez gigantyczny róg i przetwarzane w siłę, która powodowała tak wielkie katastrofy.Odrywano od układów całe słońca i splatano ich energię w wietlistš nić, którš skwapliwie, corazszybciej wchłaniał gigantyczny lej.Niepokój Nad-inspektora wzmagał się na myl, że celownik Broni został ustawionyprawdopodobnie rękami Różdżki, dzięki jej zdolnociom. Krzyknšł, by ostrzec Kasdeyę iPenemuego lecz obaj sami już dostrzegli niebezpieczeństwo. Wyduszali z silników okrętużandarmerii jeszcze większš moc, jak gdyby spinali konia ostrogami. Ich wysiłki zaczęły przynosićrezultaty mniej więcej w tym samym momencie, w którym odpalona została Broń Chaosu.Tym razem nie ulegało żadnej wštpliwoci, strzał z Broni ich dosięgnšł. Poczuli, że jakasiła cišgnie ich w górę. Szybkoć zwiększała się tak gwałtownie, że żaden silnik, o największejnawet mocy nie zdołałby tego dokonać. Za piew maszyn nagle zasilonych dodatkowš energiš,przeszedł w ryk, a przyspieszenie osišgnęło bezprecedensowš wielkoć do granic napinajšcš siłypola antygrawitacyjnego, dzięki któremu pasażerowie statku nie zostali roztarci na miazgę wskutekkonfliktu między bezwładnociš i gwałtownie rosnšcš prędkociš. Przejcie przez stykwszechwiatów znieli jednakże bardzo ciężko, ogarnięci potężnš falš przykrej ciemnoci. Ichnieprzytomne i bezwładne ciała runęły na pokład.Czas mijał.Nie było wiadomo, ile czasu upłynęło, w każdym razie gdy Wildheit się ocknšł, poczuł, żejest wyczerpany i głodny, jak gdyby stan odrętwienia trwał wiele dni. Zobaczył, że Kasdeya usiłujewstać z klęczek, ale nogi ma niepewne i osłabione. Penemue był przytomny i starał sięprzeanalizować okolicznoci, które odebrały jego ciału prawie całš energię. Wreszcie Kasdeyazdołał dotrzeć do apteczki i podać wszystkim miękkie kapsułki. Gdy je rozgryli, zaczšł sšczyć sięz nich płyn, przypominajšcy aromatycznš dekstrozę. Okazało się, że ta cukrowa słodycz podziałaławzmacniajšco. Nabrali sił, aby wstać.- Co się stało, do diabła? - spytał słabym głosem Wildheit.- Wpadlimy w styk wszechwiatów z takš szybkociš, że musielimy je odkształcić -skrzywił się Penemue. - Wybrzuszenie rzuciło nas tam, gdzie prawa fizyki przestajš działać, potemszybko cofnęło z powrotem.- Przyjmijmy, że rzeczywicie stamtšd powrócilimy - powiedział Kasdeya. - Spróbujmywiec ustalić, gdzie teraz jestemy.Ekrany były wcišż jasne, ale nie znajdowali na nich nic istotnego aż do chwili, gdy Kasdeyazaczšł manipulować układem regulacji. Wtedy nagle pojęli, że obraz zanikł z powodu klasycznegoprzecišżenia. Niebawem ich oczom ukazał się niewiarygodny wprost widok - jeszcze bardziejnieprawdopodobny niż ten oglšdany z pokładu statku Kasdei - zagęszczenie gwiazd i galaktyk byłowprost niesamowite. Tworzyły całkowicie jednolity, rozcišgnięty we wszystkich kierunkach,wietlny mur. Taka sceneria była możliwa do uchwycenia jedynie dzięki niewielkim różnicomodległoci, temperatury i barwy. Stanowiła najbardziej baniowym, najcudowniejszy inajstraszniejszy zarazem widok wszechwiata. Jego zasięg i skala paraliżowały umysły i wprawiaływ osłupienie.- To z pewnociš stary wszechwiat - odezwał się wreszcie Penemue. - Gdzie w pobliżusamego jšdra. Wszystkie te gwiazdy przycišgajš się wzajemnie. Wkrótce jakie ich skupiskozacznie zlewać się w całoć. Ta z kolei zwabi do siebie następne skupis... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gackt-camui.opx.pl