[ Pobierz całość w formacie PDF ]
1
Agatha Christie
Tajemnica gwiazdkowego puddingu
przełożyła Krystyna Bockenheim
Tytuł oryginału: The Adventure of the Christmas Pudding
2
Przedmowa Agathy Christie
Tę książkę o bożonarodzeniowej uczcie można określić jako „Wybór szefa”. Szefem
jestem ja!
Są tu dwa główne dania: „Tajemnica gwiazdkowego puddingu” i „Zagadka
hiszpańskiej skrzyni” oraz wybór przystawek: „Szaleństwo Greenshawa”, „Sen”,
„Popychadło”, i sorbet: „Dwadzieścia cztery kosy”.
„Zagadka hiszpańskiej skrzyni” to ulubiona sprawa Herkulesa Poirota. Uważa, że
pokazał w niej najwyższą klasę! Z kolei panna Marple była zawsze zadowolona z
przenikliwości, jaką wykazała się w „Szaleństwie Greenshawa”.
Moją słabostką jest „Tajemnica gwiazdkowego puddingu”, ponieważ przywołuje w
pamięci bardzo przyjemne święta mojej młodości. Po śmierci ojca matka i ja spędzałyśmy
zawsze Boże Narodzenie z rodziną mego szwagra na północy Anglii. Dla dziecka były to
wspaniałe święta! W Abney Halli nie brakło niczego. Ogród szczycił się kaskadą, strumieniem
i tunelem pod drogą dojazdową. Świąteczny posiłek bywał gargantuiczny. Byłam chudym
dzieckiem, z wyglądu mizernym, ale naprawdę krzepkim, zdrowym i nieustannie głodnym.
Chłopcy z naszej rodziny i ja rywalizowaliśmy o to, kto z nas w świąteczny dzień zje więcej.
Zupa z ostryg i turbot nie wzbudzały nadmiernego entuzjazmu, ale potem zjawiał się indyk,
pieczony i gotowany, oraz olbrzymia polędwica wołowa. Chłopcy i ja jedliśmy wszystkie trzy
dania! Potem rzucaliśmy się na pudding, babeczki, trifle
*
i wszelkie desery.
Po południu opychaliśmy się czekoladkami. Nigdy nie było nam niedobrze ani nie
chorowaliśmy. Cudownie jest mieć jedenaście lat i być łakomczuchem!
Był to dzień radości ze względu na znajdywane rano w łóżku „pończochy”, kolędy,
świąteczny obiad, prezenty i wyczekiwany finałowy moment zapalania świeczek na choince!
Jakże głęboką wdzięczność żywię dla miłych i gościnnych gospodarzy, którzy musieli
ciężko pracować, by Boże Narodzenie było cudownym wspomnieniem nawet jeszcze na
starość.
Pozwólcie mi więc zadedykować tę książkę pamięci Abney Hall - jego życzliwości i
gościnności.
Wszystkim Czytelnikom tej książki życzę wesołych świąt.
*
Angielski deser złożony z nasączonych winem biszkoptów, kremu z żółtek, bitej śmietanki i
kandyzowanych owoców.
3
Tajemnica gwiazdkowego puddingu
I
Niezmiernie żałuję - powiedział Herkules Poirot.
Przerwano mu. Wcale nie niegrzecznie. Łagodnie, zręcznie, raczej przekonując niż
zaprzeczając.
- Proszę nie odmawiać bez namysłu, panie Poirot. To są poważne kwestie państwowe.
Pańska współpraca zostanie wysoko oceniona w najwyższych sferach.
- Jest pan zbyt uprzejmy - skinął dłonią Poirot - ale naprawdę nie mogę podjąć się
tego, o co pan prosi. O tej porze roku...
Pan Jesmond przerwał ponownie.
- Okres świąteczny - przekonywał - staroświeckie Boże Narodzenie na angielskiej
prowincji...
Herkules Poirot wzdrygnął się. Myśl o angielskiej prowincji o tej porze roku nie
pociągała go.
- Prawdziwa, staroświecka Gwiazdka! - podkreślił pan Jesmond.
- Nie jestem Anglikiem. W moim kraju Boże Narodzenie urządza się dla dzieci.
Uroczyście obchodzimy Nowy Rok.
- Ach - odparł Jesmond. - Boże Narodzenie w Anglii jest wspaniałą imprezą i
zapewniam pana, że w Kings Lacey zobaczyłby je pan w najlepszym wydaniu. To cudowny,
stary dom. Jedno skrzydło pochodzi z czternastego wieku.
Poirot znowu się wzdrygnął. Myśl o czternastowiecznym angielskim dworzyszczu
napełniała go lękiem. Zbyt często cierpiał w historycznych rezydencjach angielskich.
Popatrzył z zadowoleniem na swoje wygodne nowoczesne mieszkanie z kaloryferami, tak
zaprojektowane, by wykluczyć wszelkie przeciągi.
- W zimie - oświadczył stanowczo - nie opuszczam Londynu.
- Sądzę, że nie zdaje pan sobie w pełni sprawy z powagi sytuacji - rzekł pan Jesmond i
rzuciwszy okiem na swego towarzysza, zwrócił się ponownie do Poirota.
Drugi gość Poirota nie powiedział dotąd nic, oprócz oficjalnego powitania. Siedział
teraz, wpatrując się w czubki swoich nienagannie wyczyszczonych butów z wyrazem
krańcowego przygnębienia na śniadej twarzy. Był młodym człowiekiem, liczącym nie więcej
niż dwadzieścia trzy lata i bardzo nieszczęśliwym.
- Tak, tak - odparł Poirot. - Oczywiście sprawa jest poważna. Rozumiem to w pełni.
Mam wiele sympatii dla jego wysokości.
4
- Sytuacja jest niezmiernie delikatna - zapewnił Jesmond.
Poirot przeniósł swoje spojrzenie z młodego człowieka na jego starszego towarzysza.
Gdyby ktoś chciał określić pana Jesmonda jednym słowem, brzmiałoby ono - dyskrecja.
Wszystko wokół niego było dyskretne. Jego dobrze skrojone, ale nie rzucające się w oczy
ubranie, miły głos dobrze wychowanego człowieka, rzadko wznoszący się ponad
sympatyczną monotonię, jasnobrązowe przerzedzone na skroniach włosy, blada, poważna
twarz. Herkulesowi Poirotowi wydało się, że znał już tuzin panów Jesmondów, a wszyscy
wcześniej czy później używali tego samego zwrotu: „sytuacja jest niezmiernie delikatna”.
- Policja potrafi być bardzo dyskretna, jak pan wie.
Pan Jesmond potrząsnął głową stanowczo.
- Tylko nie policja. Aby odzyskać to, co chcemy, konieczne byłoby podjęcie
postępowania w sądzie, a wiemy tak niewiele. Podejrzewamy, ale nie wiemy.
- Współczuję panom.
Mylił się, jeżeli sądził, że jego współczucie znaczy cokolwiek dla jego gości. Nie
pragnęli współczucia, chcieli konkretnej pomocy. Pan Jesmond znowu zaczął mówić o
urokach angielskiej Gwiazdki.
- Wie pan, prawdziwe, staroświeckie Boże Narodzenie zanika. Ludzie spędzają dziś
święta w hotelach. Jednak prawdziwa angielska Gwiazdka, gromadząca całą rodzinę, z
pończochami na prezenty, z choinką, indykiem, zimnymi ogniami. Bałwan za oknem...
W imię ścisłości Poirot przerwał.
- Żeby zrobić bałwana, potrzeba śniegu - stwierdził poważnie. - Nie można zamówić
śniegu, nawet na angielskie święta.
- Rozmawiałem nie dalej niż dzisiaj z przyjacielem z instytutu meteorologicznego -
rzekł pan Jesmond - i on powiada, że na te święta prawdopodobnie spadnie śnieg.
Powiedział coś niewłaściwego. Herkules Poirot wstrząsnął się jeszcze mocniej niż
poprzednio.
- Śnieg na wsi! To byłoby jeszcze gorsze. Wielki, lodowaty, kamienny dwór.
- Wcale nie - odparł Jesmond. - W ciągu ostatnich dziesięciu lat wiele się zmieniło.
Założono olejowe centralne ogrzewanie.
- W Kings Lacey jest centralne ogrzewanie? - spytał Poirot. Pierwszy raz objawił
wahanie.
Pan Jesmond chwycił okazję.
5
- Oczywiście. Jest także ciepła woda. Kaloryfery w każdej sypialni. Zapewniam pana,
drogi panie Poirot, że Kings Lacey jest zimą bardzo komfortowe. Mógłby pan nawet uznać,
że jest tam za ciepło.
- To praktycznie niemożliwe.
Z długoletnią wprawą pan Jesmond badał delikatnie grunt.
- Mógłby pan ocenić okropny dylemat, przed którym stoimy.
Herkules Poirot skinął głową. Istotnie, problem był nie najłatwiejszy. Młody przyszły
potentat, jedyny syn władcy bogatego i ważnego państewka, przybył do Anglii przed paroma
tygodniami. Jego kraj przechodził właśnie okres niepokojów. Opinia publiczna, lojalna wobec
ojca, którego sposób życia był stale tradycyjnie wschodni, miała wątpliwości co do młodszej
generacji. Kaprysy księcia były zachodnie i budziły dezaprobatę.
Ostatnio jednak zapowiedziano jego zaręczyny. Miał poślubić kuzynkę, młodą
kobietę, która choć wykształcona w Cambridge, starała się nie demonstrować we własnym
kraju wpływów Zachodu. Ustalono datę ślubu i młody książę przyjechał do Anglii,
przywożąc kilka znanych klejnotów rodzinnych, które miały zostać na nowo oprawione u
Cartiera. Wśród nich był wyjęty ze staroświeckiego, ciężkiego naszyjnika bezcenny rubin,
któremu słynni jubilerzy nadali modny szlif. Początkowo wszystko szło dobrze, ale zjawiła
się przeszkoda. Należało się spodziewać, że młody człowiek, mający taki majątek i
towarzyskie usposobienie, popełni kilka wesołych szaleństw. Na razie nikt go nie strofował.
Uważano, że młodzi książęta muszą się zabawić. Zabranie aktualnej przyjaciółki na spacer na
Bond Street i obdarowanie jej szmaragdową bransoletą lub diamentową broszką w nagrodę za
przyjemność, jakiej mu dostarczyła, wydawało się księciu rzeczą naturalną i stosowną,
podobnie jak fakt, że jego ojciec ofiarowywał cadillaki ulubionym tancerkom.
Książę jednak okazał się znacznie bardziej nieostrożny. Połechtany zainteresowaniem
damy, pokazał jej rubin w nowej oprawie, a w końcu był tak niemądry, że uległ jej prośbom i
zgodził się, by go włożyła, tylko na jeden wieczór!
Dalszy ciąg był krótki i smutny. Dama odeszła od stolika, żeby przypudrować nos.
Czas mijał. Nie wróciła. Opuściła lokal innymi drzwiami i znikła. Najgorsze było to, że rubin
w nowej oprawie znikł razem z nią.
Tak przedstawiały się fakty, których ujawnienie miałoby fatalne konsekwencje. Rubin
był czymś więcej niż tylko klejnotem, miał wielką wartość historyczną, a okoliczności jego
zniknięcia sprawiły, że nadmierny rozgłos mógłby spowodować bardzo poważne
konsekwencje polityczne.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gackt-camui.opx.pl