[ Pobierz całość w formacie PDF ]

JUDY CHRISTENBERRY

 

 

 

Deszczowa historia

 

 

 

 

Dady On The Doorstep

 

 

 

 

 

Tłumaczyła: Jolanta Zubek

ROZDZIAŁ PIERWSZY

 

Andrea Bainbridge bardzo wolno prowadziła samochód i z napięciem wpatrywała się w ociekającą strugami deszczu przednią szybę. W gwałtownej ulewie trudno było cokolwiek zobaczyć. Chwilami traciła z oczu nawet białe linie na drodze i niewyraźne światła jadących przed nią samochodów. Miała nadzieję, że zdoła dotrzeć do ciotki Bess, zanim silny wiatr zmiecie ją z szosy.

Niecierpliwie wypatrywała zjazdu prowadzącego na farmę Bess. Wreszcie poprzez potoki wody dostrzegła znajomy kształt skrzynki na listy i ostro skręciła w prawo. Poczuła, jak koła samochodu ślizgają się w błocie i mocniej zacisnęła ręce na kierownicy.

Próbowała zachować spokój, ale nie bardzo jej się to udawało. Trzy godziny wcześniej ciotka Bess zadzwoniła do niej, skarżąc się na nieznośny ból w piersi. Andrea próbowała ją namówić, aby natychmiast wezwała lekarza, ale starsza pani nie chciała o tym słyszeć. Upierała się, że poczeka na Andy i dopiero wtedy pozwoli zawieźć się do szpitala.

Zazwyczaj droga do ciotki nie zajmowała Andrei więcej niż dwie godziny, ale dziś nie było tak jak zwykle. Od kilku dni nieustannie, dzień i noc, padał deszcz, zamieniając ziemię w grząską mai. Andrea zaczynała czuć się jak Noe po kilku dniach potopu. Uważnie prowadziła samochód po jedynej drodze, która pozostała jako tako przejezdna.

– Trzymaj się, Bess – szeptała z troską. – Już jadę.

Usiłowała panować nad emocjami, ale nie przychodziło jej to łatwo. Ciotka Bess była jedyną osobą na świecie, którą kochała bez żadnych zastrzeżeń. Zrobiłaby dla niej wszystko.

Samochód raz po raz staczał się ze ścieżki i wpadał w błotnistą breję. Z napięciem manewrowała kierownicą, cały czas zastanawiając się, czy Bess wytrzyma do jej przyjazdu.

Wreszcie w świetle reflektorów ujrzała niewyraźny zarys starej farmy i z ulgą zgasiła silnik. W jednej sekundzie wyskoczyła z samochodu i pognała do domu.

– Bess?! – zawołała z niepokojem, gdy tylko otworzyła drzwi.

Odpowiedziała jej głucha cisza. Czuła, jak niepokój ściska jej gardło. Pobiegła do kuchni. Pusto. Podobnie jak w sypialni i niewielkim saloniku. Próbując opanować łzy, które napływały do oczu, zaświeciła światło w holu i dopiero wtedy dostrzegła kartkę przylepioną do lustra.

 

Andy!

Przekonałem Bess, że powinna jechać do szpitala, zanim się zjawisz. Dłuższe czekanie mogłoby być niebezpieczne. Mam nadzieję, że dobrze robią.

Roy Evans

 

Andrea z ulgą oparła się o ścianę. Wiedziała, że Bess jest w dobrych rękach. Roy był jej najbliższym sąsiadem i wpadał tu prawie codziennie. Co za szczęście, że udało mu się wyperswadować ciotce dalsze czekanie!

Szybko przeszła do kuchni i nerwowo przerzucała kartki notatnika z telefonami. Sięgnęła po słuchawkę i wykręciła numer szpitala.

– Klinika – usłyszała w słuchawce spokojny głos, ale zanim zdążyła zadać pytanie, ten sam głos zaczął pokrzykiwać: – Proszę tamtędy nie przechodzić! To wejście służbowe!

– Przepraszam! – przerwała Andrea. – Chciałabym się dowiedzieć...

– Halo!? Jest tu ktoś?

Zdumiona wpatrywała się w słuchawkę i dopiero po chwili uświadomiła sobie, że głos nie dochodzi z telefonu. To wołał ktoś stojący w drzwiach. Rozpoznała ten głos natychmiast. Należał do jej byłego męża. Właściwie – wkrótce byłego męża. Nicholasa Avery’ego.

Odwiesiła słuchawkę telefonu i z niedowierzaniem odwróciła się do drzwi. Z ostatniej wiadomości, jaką miała o Nicku, wynikało, że zaginął podczas podróży służbowej do Afryki.

– Ciociu Bess?! – wołał tymczasem, stojąc całkiem spokojnie w progu.

– Nick? – spytała zaskoczona. – Co ty tu robisz? Może nie było to najmilsze powitanie, ale niczego innego nie mógł się chyba spodziewać.

– To także mój dom, zapomniałaś, Andy? A Bess to także moja ciotka! – wyjaśnił niecierpliwie.

– Ale przecież zaginąłeś...

– Już się odnalazłem – wyjaśnił krótko. – Gdzie ciocia? To pytanie pozwoliło Andrei otrząsnąć się z zaskoczenia i przypomniało, po co tu przyjechała.

– W szpitalu... mam nadzieję. Dopiero weszłam. Znalazłam kartkę, że sąsiad zawiózł ją do miasta.

– Co jej się stało? – spytał zaniepokojony Nick.

– Dzwoniła do mnie kilka godzin temu i mówiła, że bardzo źle się czuje, ale nie chciała wzywać karetki. Uparła się, że poczeka na mnie i dopiero wtedy pojedzie do lekarza.

– Miała atak serca? – dopytywał się wyraźnie zdenerwowany Nick.

Andy spojrzała na niego zdziwiona. Nigdy wcześniej nie widziała, żeby jej mąż stracił swoje słynne opanowanie. Były mąż, upomniała się w duchu. Teraz wyglądał na poruszonego. Nic dziwnego, on także kochał Bess.

– Właśnie próbowałam się czegoś dowiedzieć, kiedy wszedłeś.

Ponownie sięgnęła po słuchawkę i jeszcze raz wykręciła numer szpitala. Usłyszała głos recepcjonistki i szybko poprosiła o połączenie z pokojem ciotki.

– Zaraz panią połączę, ale bardzo proszę, żeby rozmowa nie trwała zbyt długo. Mamy dzisiaj wiele nagłych przypadków i linia nie powinna być zablokowana – odparł kobiecy głos.

Po chwili Andy usłyszała w słuchawce znajome chrząknięcie.

– Ciocia? – spytała, starając się ukryć niepokój w głosie.

– To ty, Andy? Dzięki Bogu. Martwiłam się o ciebie. Gdzie jesteś?

Niestety, nie miała szansy odpowiedzieć. Nick stanął za jej plecami i wyrwał jej słuchawkę z rąk.

– Ciocia Bess? Tu Nick. Jestem już w twoim domu. Jak się czujesz?

W zasadzie Bess była właśnie jego ciotką, siostrą jego matki. Andrea nie wątpiła, że starsza pani odetchnęła z ulgą, słysząc, że Nick wrócił cały i zdrowy. Bardzo się martwiła zniknięciem siostrzeńca. Zadzwoniła do Andy prawie tydzień temu i powiedziała, że Nick wyjechał w interesach do Afryki i wszelki ślad po nim zaginął. Departament Stanu nie umiał udzielić żadnych informacji na temat tego, co mogło się z nim stać. Andy była więc pewna, że jego niemal cudowne odnalezienie sprawiło ciotce wielką radość.

– Co z nią? Jak się czuje? – pytała, niecierpliwie wpatrując się w twarz Nicka.

Zignorował ją, całkowicie skoncentrowany na rozmowie z ciotką – Tak, taki właśnie mam zamiar. Dbaj o siebie. Odłożył słuchawkę, zanim Andrea zdążyła zamienić z Bess choć kilka słów.

– Dlaczego przerwałeś? Ja też chciałam z nią porozmawiać! – zawołała zirytowana.

– Operator nam przerwał. Z ciotką wszystko w porządku. Doktor podejrzewa, że to niestrawność.

– Niestrawność? – powtórzyła Andy z niedowierzaniem i pokręciła głową.

Od kilku godzin żyła w okropnym napięciu, jechała w strasznej ulewie, przebijała się przez pokłady błota, na koniec musiała spotkać się z Nickiem i wszystko to z powodu niestrawności?!

– Cieszę się, że to nic poważnego – powiedziała w końcu słabym głosem.

Nick nic nie odpowiedział. Spojrzał na nią chłodno i ruszył do drzwi.

– Dokąd jedziesz? – spytała, podrywając się natychmiast z krzesła.

– Do szpitala.

– Jadę z tobą.

– Nie – odparł zdecydowanie.

– Oczywiście, że jadę! Niepokoję się o Bess tak samo jak ty!

– Andy, posłuchaj – zaczął tłumaczyć nieco znużonym tonem. – To nie jest dobry pomysł. Most jest prawie całkiem zalany.

– Wiem, kilka minut temu nim przejeżdżałam. – Nie chciała dodawać, że truchlała na samą myśl o powtórzeniu tego wyczynu.

– Ale teraz jest jeszcze gorzej. Przyleciałem tu policyjnym śmigłowcem i widziałem wszystko z góry. Wierz mi, nie wygląda to dobrze.

Powaga w jego głosie prawie ją przekonała. Przez chwilę rozważała, czy rzeczywiście ma ochotę jeszcze raz narażać się na podobny stres, ale perspektywa bezczynnego siedzenia w domu i czekania na wiadomości była jeszcze gorsza.

Potrząsnęła głową i powtórzyła zdecydowanie:

– Jadę z tobą.

– Andy, pomyśl choć raz rozsądnie! To nie ma najmniejszego sensu!

– Choć raz rozsądnie... – powtórzyła zirytowana, po czym zacisnęła usta, szybko włożyła płaszcz i bez słowa wyszła z domu.

Słyszała, że wołał coś za nią, ale nie wróciła. Wiedziała, że będzie próbował ją zatrzymać. Nick nigdy się nie poddawał. Tym razem jednak nie zamierzała dać się pokonać. Szła szybko w stronę samochodu i wściekała się w duchu, że zostawiła auto tak daleko od domu.

Właśnie otwierała drzwiczki, kiedy poczuła na ramieniu rękę Nicka. Odwróciła się gwałtownie, zamierzając powiedzieć mu ostro, co o tym myśli. Zanim jednak zdążyła się odezwać, Nick nagle szarpnął ją silnie i oboje wylądowali w obrzydliwej, błotnistej mazi.

W pierwszej chwili pomyślała, że Nick oszalał i próbuje ją zatrzymać siłą. W chwilę potem usłyszała huk i poczuła, że spadły na nią drobne gałęzie. Podniosła zdumiony wzrok i w tym momencie jej spojrzenie skierowało się na samochód. A raczej na to, co z niego zostało.

Jej auto straciło swoje pierwotne kształty. Stało teraz przygniecione starym dębem, który nie wytrzymał nawałnicy i doszczętnie zgniótł dach samochodu.

Andy pomyślała, że gdyby Nick spóźnił się o sekundę, leżałaby teraz pod szczątkami dachu. Spojrzała na potężny pień, który przebił się do wnętrza samochodu, i zadrżała na samą myśl, że mogłaby być w środku. Najwyraźniej Nick właśnie uratował jej życie.

Próbowała wstać, ale nie potrafiła utrzymać równowagi. Cała się trzęsła i nie wiedziała, czy to z zimna, czy ze zdenerwowania. Nick podniósł się pierwszy i wyciągnął do niej rękę.

– Nic ci się nie stało? – spytał z troską.

– Nie... – odpowiedziała niepewnie. – Chyba jestem cała.

Chwyciła jego dłoń i podniosła się z ziemi. Dopiero wtedy zobaczyła, jak oboje wyglądają. Byli zupełnie przemoczeni, a ich ubrania lepiły się do ciał i ociekały błotem.

– Chodź, wrócimy do domu i przebierzemy się. Dasz radę iść?

Skinęła głową i posłusznie pozwoliła zaprowadzić się na ganek. Tu Nick nagle stanął i zrzucił na podłogę mokrą kurtkę.

– Rozbieraj się – rozkazał bezceremonialnie. Patrzyła na niego zdumiona. Była pewna, że kompletnie zwariował.

– Andy, jesteś mokra i brudna – tłumaczył zniecierpliwionym tonem. – Nie możesz wejść do domu w takim stanie. Ściągaj to wszystko tutaj i biegnij pod prysznic.

Myśl o gorącym prysznicu byłaby niezwykle kusząca, gdyby nie konieczność zdjęcia ubrania na oczach Nicka.

– Odwróć się – rozkazała po chwili namysłu.

– Nie bądź śmieszna!

Ona jednak stała niewzruszona i nieugięcie patrzyła mu w oczy.

– Co za uparta baba! – mruknął w końcu i odwrócił się do niej plecami.

Szybko zdjęła z siebie mokre ciuchy i w samej tylko bieliźnie pobiegła do drzwi.

– Nie zużyj całej ciepłej wody! – Usłyszała jeszcze, kiedy zamykała łazienkę.

Stała pod gorącym strumieniem i czuła, jak jej ciało powoli się rozgrzewa. Niepokojące drżenie ustępowało, a mięśnie wreszcie zaczęły się rozluźniać po całodniowym napięciu.

Nagły odgłos otwieranych drzwi sprawił, że omal się nie przewróciła.

– Andy? Przyniosłem twoją walizkę. Pospiesz się, kompletnie przemarzłem.

Drzwi znowu się zamknęły i Andrea mogła odetchnąć spokojnie. Zakręciła wodę i odsunęła zasłonę prysznicową. Walizka stała tuż przy drzwiach. Andy wytarła się szybko i włożyła suche rzeczy.

Odprężona po kąpieli wychodziła właśnie z łazienki, kiedy jej wzrok nieoczekiwanie przesunął się po znajomej, doskonale umięśnionej, szerokiej klatce piersiowej. Zdumiona zobaczyła, że Nick, prawie nagi, jeśli nie liczyć ręcznika przepasanego na biodrach, stoi niedbale oparty o ścianę.

Wpatrywała się w niego zszokowana i zła, że jej ciało reaguje na ten widok w dawny sposób. Poczuła, że usta jej wysychają, a serce uderza w przyspieszonym rytmie.

– Dzięki, że nie kazałaś mi zbyt długo czekać. A przy okazji, bądź tak dobra i poszukaj mi tu czegoś do przebrania. Nie wziąłem ze sobą żadnych ciuchów. Jeśli nie chcesz, żebym paradował w tym ręczniku, znajdź mi coś.

Ciągle nie mogła wykrztusić z siebie słowa. Na szczęście już po chwili usłyszała trzask zamykanych drzwi i Nick zniknął w łazience. To wyrwało ją z odrętwienia. Powoli zeszła do piwnicy i zaczęła przeglądać pudła z ubraniami, które ostatnio przygotowały z Bess do oddania na cele dobroczynne.

Poszukiwania nie były zbyt owocne, ale po kilku minutach stała pod drzwiami łazienki i próbowała przekrzyczeć szum wody:

– Nick! Nie było łatwo, ale coś ci znalazłam. Wrzucę wszystko do środka.

Otworzyła łazienkę, pospiesznie cisnęła ciuchy na podłogę i szybko zatrzasnęła drzwi za sobą. Usłyszała, że Nick zakręcił wodę i odsunął zasłonę. Oparła się o ścianę i próbowała uspokoić oddech. W głowie kłębiły się jej irytujące wizje Nicka wycierającego wilgotne ciało, jego włosów skręconych od pary, stalowych mięśni drgających na szerokich plecach...

Dość, upomniała samą siebie. Małżeństwo z Nickiem właśnie odchodziło w przeszłość. I przecież była z tego zadowolona.

Potrząsnęła głową z niezadowoleniem i przeszła do kuchni, żeby zrobić herbatę. Może to pozwoli jej skupić myśli na czymś innym, nie na kuszącym ciele Nicka.

– Myślisz, że mógłbym pozować do magazynu mody męskiej? – usłyszała za sobą schrypnięty głos.

Z trudem przełknęła ślinę. Natychmiast przypomniały się jej wszystkie najwspanialsze chwile, jakie razem przeżyli. Wspomnienie chrapliwego głosu Nicka i jego delikatnych dłoni czule pieszczących jej ciało sprawiło, że zadrżała.

Spróbowała się opanować i rzuciła na niego okiem. Mimowolnie wybuchła śmiechem. Nick był najwyraźniej sporo wyższy od swojego dawno zmarłego wuja. Spodnie kończyły się kilka centymetrów nad kostkami i odsłaniały zarówno owłosione łydki, jak i wzorzyste skarpety. Szary sweter ciasno opinał potężną klatkę piersiową, a rękawy ledwo zasłaniały łokcie.

– Wyglądasz niezwykle szykownie – powiedziała ze śmiechem.

Nick wyprężył się zabawnie, a na jego twarzy pojawił się znajomy, seksowny uśmiech, który zawsze przyprawiał ją o drżenie. Odwróciła się szybko i próbowała skupić uwagę na czajniku z wrzątkiem.

– Co robisz? – spytał, stając tuż za jej plecami.

– Hm, herbatę. Ty też chcesz?

– Taaa... – mruknął niewyraźnie.

Jego niechęć do rozwijania rozmowy uświadomiła jej, że dla niego ta sytuacja jest prawdopodobnie równie niewygodna jak dla niej.

Wyjęła z szafki słynne ciasteczka Bess i postawiła je na stole. Nick już się rozsiadł i zamyślony bawił się łyżeczką. Postawiła jeszcze cukier i zalała herbatę wrzątkiem. Nerwowo próbowała wymyślić jakiś pretekst, który pozwoliłby jej wyjść z kubkiem do innego pokoju. Zastanawiała się, czy Nick poszedłby za nią. A może pozwoliłby jej po prostu wyjść, tak samo jak bez protestów pozwolił jej opuścić ich dom i ich małżeństwo? Ale przecież o to właśnie mi chodziło, przypomniała sobie. Chciała odejść bez kłótni i niepotrzebnych stresów.

– Dzięki – usłyszała, kiedy postawiła przed nim kubek z herbatą.

Skinęła głową i bez słowa usiadła za stołem.

– Pada tak cały czas, od kiedy wyjechałem? – spytał Nick po chwili.

Wyleciał do Afryki trzy tygodnie temu, a ulewy zaczęły się tydzień później i nikt nie przypuszczał, że będą trwały tak długo.

– Prawie – odpowiedziała, nie patrząc na niego.

– Nie wiedziałem – mruknął cicho. – Nie wiesz, jak Bess sobie radziła? Zanim wyjechałem, poinstruowałem swoich pracowników, żeby pomogli jej w każdym problemie, z jakim się do nich zgłosi.

Andrea zapatrzona przed siebie popijała wolno herbatę i pogryzała ciasteczko.

– Miałaś z nią jakiś kontakt przez ten czas? – dopytywał się niecierpliwie.

– Tak – odparła w końcu. Spojrzał na nią zdumiony.

– Co z tobą, Andy, bierzesz udział w konkursie na najkrótsze odpowiedzi?

Odstawiła wolno kubek i próbowała opanować rozchwiane emocje. Wcale jej się nie podobało, że tak łatwo dała się wytrącić z równowagi. Nie była przecież dzieckiem, świadomie podjęła decyzję o rozstaniu i złościło ją, że obecność Nicka tak na nią wpływa.

– Przepraszam – odezwała się nieco oficjalnym tonem, za którym próbowała ukryć niepewność. – Tyle się dzisiaj wydarzyło, jeszcze nie całkiem doszłam do siebie. Oczywiście, byłyśmy w kontakcie. Ciocia Bess pozostała przecież moją przyjaciółką.

– Przestań traktować mnie jak kogoś obcego! Byliśmy małżeństwem, do cholery! W zasadzie wciąż jesteśmy!

Zerknęła na niego zdziwiona.

– Jeszcze nie wniosłam pozwu o rozwód – zaczęła się tłumaczyć – bo... bo to jest dość drogie. Ale jeśli ci się spieszy...

– Nie – uciął krótko.

Wpatrywała się w kubek i próbowała odgadnąć, z czego wynika irytacja Nicka. Złościł się, bo nie wystąpiła jeszcze do sądu? Jeśli tak mu się spieszy, sam może to zrobić.

To nasunęło jej zupełnie nową myśl.

– A może ty wniosłeś sprawę o rozwód? – spytała.

– Nie.

– O co chodzi? Ty też bierzesz udział w tym konkursie na krótkie odpowiedzi?

– Nie, nie biorę – odparł dziwnym tonem. – I nie mam zamiaru się rozwodzić. Jeśli ty tego chcesz, to twoja sprawa.

Wyglądał, jakby to wszystko zupełnie go nie dotyczyło. I to był też jeden z poważniejszych problemów w ich małżeństwie. Zawsze miała wrażenie, że nic nie jest w stanie zburzyć jego opanowania. Jedynie w sypialni Nick na chwilę wypuszczał emocje spod kontroli.

Próbowała skupić wzrok na kubku z resztką płynu. Nie pozwoli, żeby wspomnienia znowu zakłóciły jej z trudem wypracowany spokój.

– Chcesz jeszcze herbaty? – zapytała uprzejmie.

– Nie. Nie chcę ani kropli więcej tej cholernej herbaty!

– To może porozmawiajmy o tym, jak się stąd wydostaniemy – zaproponowała ugodowo. – Mój samochód niestety już nigdzie dalej nie pojedzie. Mógłbyś sprowadzić helikopter?

– Spróbuję – odpowiedział spokojniej i sięgnął po słuchawkę.

Spróbuję, powtórzyła w myślach z niedowierzaniem. To niepodobne do wielkiego Nicholasa Avery’ego. Był człowiekiem sukcesu, potęgą w świecie finansjery i jeżeli chciał, żeby po niego przyleciał helikopter, to tak się działo.

– Mamy pecha – oświadczył po chwili.

– Dlaczego?

– Telefon nie działa.

ROZDZIAŁ DRUGI

 

– Co?! – krzyknęła z niedowierzaniem Andrea. Zerwała się z krzesła i sięgnęła do telefonu.

– Nie możesz mi uwierzyć nawet w tak głupiej sprawie jak awaria telefonu? – spytał natychmiast Nick z dziwnym uśmiechem.

Poczuła, że rumieniec wykwita jej na policzkach. Nie patrząc na Nicka, wolno odłożyła słuchawkę. Nie mogła sobie przypomnieć żadnej poważnej kłótni przez cały okres trwania ich małżeństwa, aż do tej nocy, kiedy postanowiła odejść. Wtedy przestała ufać swojemu mężowi.

– To była odruchowa reakcja – wyjaśniła. – Myślisz, że zdołają to naprawić jeszcze dzisiaj?

Zanim zdążył odpowiedzieć, potężny grzmot wstrząsnął starym domem. Piorun uderzył gdzieś w pobliżu. Nick uśmiechnął się z sarkazmem i rzucił ironicznie:

– Masz jeszcze jakieś pytania? Zagryzła wargi i skinęła głową.

...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gackt-camui.opx.pl